Cisza przed burzą

Publikacja: 26.08.2011 03:46

Cisza przed burzą

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Ekonomiści oraz politycy zaakceptowali już fakt, że polska gospodarka wchodzi w okres głębszego spowolnienia. Teraz powinniśmy uświadomić sobie, że spowolnieniu będzie towarzyszyć również wyraźne pogorszenie perspektyw fiskalnych.

Zespół odpowiedzialny za zarządzanie długiem publicznym w Ministerstwie Finansów wykonał kawał bardzo dobrej roboty, wykorzystując okres poprawy nastrojów rynkowych do sfinansowania większości potrzeb finansowych budżetu. Niemniej nie zmienia to faktu, iż przyszły rok przyniesie już poważniejsze wyzwania. Nawet przy dotychczasowym optymistycznym scenariuszu wzrostu gospodarczego trudno byłoby oczekiwać spadku deficytu fiskalnego do 3 proc. PKB w 2012 r., a więc do poziomu zakładanego przez resort finansów. Ponieważ w ostatnich tygodniach perspektywy wzrostu uległy pogorszeniu, obecnie można się spodziewać odpowiednio wolniejszego przyrostu dochodów, a przez to jeszcze wyższego deficytu. Jako „regułę kciuka" można przyjąć, iż obniżenie wzrostu gospodarczego o 1 pkt doprowadzi do wzrostu deficytu fiskalnego o około 0,5 pkt proc. Biorąc pod uwagę skalę rewizji prognoz PKB, można przypuszczać, że deficyt sektora rządowego oraz samorządowego w 2012 r. sięgnie przynajmniej 4 proc. PKB i to przy założeniu, że dotąd zaplanowane działania konsolidujące będą kontynuowane. Gdyby nie one, przyszłoroczny deficyt sięgnąłby 6 proc. PKB.

Pogorszenie perspektyw budżetowych oznacza konieczność dodatkowych działań oszczędnościowych. Przesadą byłoby oczekiwać konkretnych i wiarygodnych propozycji przed wyborami, ale temat zacieśnienia fiskalnego będzie musiał powrócić, gdy przestaną obowiązywać reguły kampanii.

W przeciwieństwie do poprzedniego spowolnienia w latach 2008 – 2009 tym razem Polska po prostu nie ma już przestrzeni do rozluźnienia polityki fiskalnej i nie może odstąpić od procesu redukcji deficytu. Gdyby bowiem deficyt w 2012 r. pozostał na poziomie 4 proc. PKB, a rząd nie podjął dodatkowych działań, już 10-proc. osłabienie złotego mogłoby doprowadzić do wzrostu długu publicznego powyżej 55 proc. PKB.

Na szczęście zacieśnienie fiskalne nie musi być gwałtowne. W przeciwieństwie do krajów peryferyjnych strefy euro nie ma wątpliwości odnośnie do wypłacalności Polski i dlatego nie ma potrzeby natychmiastowych cięć wydatków w walce o zaufanie inwestorów. Tym, co Polska musi osiągnąć, jest konsolidacja rzędu przynajmniej 1,0 – 1,5 proc. PKB, z czego mniej więcej połowa powinna być realizowana w 2012 r., aby zminimalizować ryzyko przekroczenia przez dług progu 55 proc. PKB. Pozostała część może być wprowadzana stopniowo, przynosząc odczuwalne efekty dopiero w dłuższym horyzoncie.

Takie działania są nieuniknione, ale jednocześnie wykonalne. To, iż na razie bardzo mało mówi się o konieczności zaciskania pasa, nie powinno nikogo zmylić. To po prostu cisza przed burzą. Jeżeli sami nie ograniczymy deficytu, burzę wywołają rynki finansowe.

Piotr Kalisz, główny ekonomista Banku Handlowego

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Ropa, dolary i krew
Opinie Ekonomiczne
Bogusław Chrabota: Przesadzamy z OZE?
Opinie Ekonomiczne
Wysoka moralność polskich firm. Chciejstwo czy rzeczywistość?
Opinie Ekonomiczne
Handlowy wymiar suwerenności strategicznej Unii Europejskiej
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Czekanie na zmianę pogody