Rosjanie zapewniają, że ich oferta spełnia rygorystyczne normy UE, więc trudno będzie ją zakwestionować z tego powodu.
Jeśli złożą ofertę, inwestor - czyli PGE, a tak naprawdę stojący za grupą rząd - będzie miał poważny dylemat do rozstrzygnięcia, dylemat systemowy, związany z obecnością rosyjskiego kapitału w polskiej gospodarce, gdzie kwestie ekonomiczne będą się ścierać z polityką i historią.
Prywatyzacja Lotosu, którego akcjami interesowały się wyłącznie koncerny rosyjskie, na razie została zahibernowana, choć premier Donald Tusk zapowiadał, że nie ma żadnej ideologicznej przesłanki, by mówić kategoryczne „nie” inwestorom z jakiegokolwiek kraju, także z Rosji. Potężny Sbierbank był wspominany w kontekście poszukiwania inwestora dla jednego z polskich banków. Nie zostało to potwierdzone, ale takich sytuacji możemy się spodziewać coraz częściej.
I co? Można - wzorem niektórych polityków krzyczeć, że nie wpuścimy, i grozić zwolennikom takich rozwiązań Trybunałem Stanu. Ale chyba nie tędy droga. Nie trzeba może otwierać drzwi na oścież, warto zachować - jak mówił właśnie podczas wizyty w Lotosie premier Tusk - „czujność, ale nie rewolucyjną”.
Trzeba będzie rozpatrywać rosyjskie propozycje w kategoriach biznesowych. Bo mogą być po prostu dobre. I trzeba będzie rozstrzygać: Trybunał lub posądzenie o nieuzasadniony wybór droższej, innej oferty. To realna możliwość, bo nasz rynek dla firm ze Wschodu jest coraz bardziej interesujący.