- Daj gryza – pamiętają Państwo tę mantrę z podstawówki? Wystarczyło na przerwie wyjąć kanapkę, by pojawili się wspólnicy. Nie było problemu, gdy był to kolega, którego mama akurat nie wyposażyła w drugie śniadanie, gorzej – gdy przerośnięty drugoroczniak z klasy wyżej. „Daj gryza” było wtedy czystym wymuszeniem. Teraz w roli dryblasa biorącego haracz występuje rząd, a „kanapką” są nasze oszczędności emerytalne w OFE. Rząd zamierza je uszczuplić o 15 proc.
Przedstawił właśnie do konsultacji projekt eutanazji OFE. Aktywa zgromadzone w funduszach emerytalnych mają zostać z automatu przeniesione na nasze Indywidualne Konta Emerytalne (IKE). Pobierze od nich 15 proc. tzw. opłaty przekształceniowej, jak dla niepoznaki nazwał nowy haracz, jak ognia unikając słowa „podatek”. Kto się uprze, może przenieść całość swoich oszczędności z OFE do ZUS (bez opłaty).
Pierwotnie propozycja likwidacji OFE była dyskusyjna, ale łagodniejsza: 75 proc. aktywów miało pójść do IKE, a 25 proc. na nasze indywidualne konta w ZUS. Nagły zwrot akcji nastąpił po ogłoszeniu „piątki Kaczyńskiego”, czyli wymyślonych ad hoc przed wyborami europejskimi gigantycznych wydatków społecznych („jarkowe” dla emerytów, 500+ na pierwsze dziecko, itd.). Pojawiła się potrzeba ratowania budżetu i bezpośredniego sięgnięcia po część pieniędzy z OFE.
Czytaj także: ZUS kusi członków OFE. Zaszkodzi giełdzie i budżetowi
Rząd zapewnia, że w przyszłości wypłaty z IKE będą zwolnione z podatku dochodowego, a 15 proc. pobrane z góry, to tyle samo, co podatek, który zostałby zapłacony na emeryturze. Jednak - po pierwsze - nie ma żadnej gwarancji, że w przyszłości któryś z rządów nie nałoży nań zwykłego podatku dochodowego, zwłaszcza że teraz to nie podatek, ale zwykła „opłata”. Po drugie – i najważniejsze – zmniejszenie już teraz o niemal jedną siódmą oszczędności emerytalnych poważnie uszczupli pracujący kapitał przyszłego emeryta, a więc jego zyski z tej inwestycji.