Reklama

Podwyżki i warunki pracy obracają się przeciwko rezydentom

Wywalczone przez rezydentów podwyżki i warunki pracy obracają się przeciwko nim. Dyrektorzy skąpią im dyżurów.

Aktualizacja: 27.01.2019 18:02 Publikacja: 27.01.2019 15:43

Podwyżki i warunki pracy obracają się przeciwko rezydentom

Foto: Fotolia

Miało być lepiej. W ramach podwyżek dla rezydentów, czyli lekarzy w trakcie szkolenia specjalizacyjnego, Ministerstwo Zdrowia postanowiło sfinansować także 40 godzin dyżurów, odciążając szpitalny budżet. Kłopot w tym, że podwyższając pensje lekarzy w trakcie specjalizacji, spowodowało, że automatycznie wzrosły dodatki do pensji, w tym dyżury.

Czytaj także: Lekarze rezydenci będą odbywać specjalizację częściowo w szpitalach powiatowych na prowincji

Do stołu tylko w dzień

Ponieważ dyżury zostały włączone do umów o pracę, rezydenci nie mogą już dyżurować na kontrakcie, bo, zgodnie z kodeksem pracy nie można wykonywać dla pracodawcy tej samej działalności na podstawie stosunku pracy i umowy cywilnoprawnej. Jeśli więc szpital chce, by lekarz w trakcie specjalizacji dyżurował więcej niż 40 godzin miesięcznie opłacanych przez resort zdrowia, musi za nie dać więcej niż przed podwyżką, stosownie do podstawy wynagrodzenia.

W efekcie część szpitali dyżury obsadza specjalistami, a 40 godzin finansowanych przez ministerstwo rozbija np. na osiem pięciogodzinnych dyżurów.

– Przez osiem dni w miesiącu pracujemy więc do godz. 20 – mówi rezydent chirurgii ogólnej. – Jak tak dalej pójdzie, koledzy, którzy dopiero zaczynają specjalizację, nie spędzą w szpitalu ani jednej nocy. A przez to należycie nie nauczą się zawodu, ponieważ to właśnie w nocy, kiedy jest mniej specjalistów i osób do pomocy, młody lekarz ma szansę działać samodzielnie, czyli tak, jak będzie postępował jako specjalista – dodaje młody lekarz.

Reklama
Reklama

Podobnie jest w szpitalach w całym kraju, również w dużych placówkach klinicznych.

– Po wejściu podwyżek przestaliśmy dostawać dyżury nocne. A jak nauczyć się anestezjologii i intensywnej terapii od godz. 8 do 15.35? Na rezydenturze jest nas dużo i za dnia trudno się czasem dopchać do pacjenta. W nocy, kiedy jest mniej personelu, mamy szansę się wykazać. Mam wrażenie, że pozostała część mojej rezydentury będzie fikcją i fachu będę się uczył już jako specjalista. Ze szkodą dla pacjentów – mówi młody anestezjolog z północy Polski.

Jego obawy rozumie internista z południa kraju. Nie ujawnia nazwiska w obawie przed krytyką młodych lekarzy:

– Nasze pokolenie w szpitalu spędziło pół życia i choć przez kilka lat wysypiałem się tylko na urlopie, naprawdę nauczyłem się samodzielności. A podczas normalnego dnia pracy rezydent wszystkie decyzje konsultuje ze specjalistą, który za niego odpowiada – tłumaczy. Dodaje, że krzywdzący dla rezydentów system, w którym dyrektor obsadza rezydentami pięciogodzinne półdyżury do godz. 20, a na noc zatrudnia specjalistę, może mu się opłacać: – Specjaliście nie płaci wtedy za cały dyżur, tylko za czas od 20.00. Zyskuje podwójnie – zauważa.

Nie dziwi się jednak dyrektorom, którzy ucinają dyżury rezydentom. Bo chociaż podwyżki – o 600 zł dla rezydentów specjalizacji zwykłych (np. dermatologii) i o 700 zł przy specjalizacji priorytetowej (np. patomorfologia, psychiatria) – finansuje ministerstwo, na szpitale spada koszt pochodnych, które stanowią przeciętnie 40 proc. kwoty podwyżki. – Dla dużych szpitali uniwersyteckich to wydatek kilkudziesięciu milionów rocznie. Nic dziwnego, że nie chcą płacić rezydentom za dodatkowe dyżury – dodaje.

Nie drażnić specjalistów

Zdaniem części ekspertów, dyrektorzy nie obsadzają dyżurów rezydentami ze strachu przed specjalistami.

Reklama
Reklama

– Po ministerialnych podwyżkach doświadczeni specjaliści na kontrakcie dostają za dyżury mniej niż rezydenci. Żeby nie kłuć ich w oczy lepiej zarabiającymi żółtodziobami, wolą pozbawić ich dyżurów. Stawką jest w końcu budżet szpitala – mówi jeden z nich.

Opinia dla „Rzeczpospolitej"

gen. prof. Grzegorz Gielerak - kardiolog, dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego

W pewnym sensie rezydenci padli ofiarą własnego „sukcesu". Ministerialne podwyżki pensji spowodowały, że wzrosły pochodne od wynagrodzenia, m.in. stawki za dyżury. A 40 proc. pochodnych szpital musi zapłacić z własnego budżetu. To sprawiło, że niektórym placówkom przestało się opłacać przydzielać im dyżury, a w przyszłości mogą nawet rezygnować z zatrudniania rezydentów. Dyżur specjalisty jest wprawdzie droższy, ale dyrektor placówki ma gwarancję jakości i bezpieczeństwa pacjenta. Tracą na tym rezydenci, bo popołudniami nie da się nauczyć zawodu. System amerykański zakłada, że rezydent przez pięć lat praktycznie nie wychodzi ze szpitala, a jego jedynym prawem jest prawo do nauki. Tylko wtedy ma szansę zobaczyć wszystko i poznać technikę każdej procedury.

Zawody prawnicze
Notariusze zwalniają pracowników i zamykają kancelarie
Spadki i darowizny
Czy darowizna sprzed lat liczy się do spadku? Jak wpływa na zachowek?
Internet i prawo autorskie
Masłowska zarzuca Englert wykorzystanie „kanapek z hajsem”. Prawnicy nie mają wątpliwości
Prawo karne
Małgorzata Manowska reaguje na decyzję prokuratury ws. Gizeli Jagielskiej
Nieruchomości
Co ze słupami na prywatnych działkach po wyroku TK? Prawnik wyjaśnia
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama