W środę Sebastian Banasiak wezwał karetkę do pijanego mężczyzny, który dławił się wymiocinami. Telefon alarmowy odebrała dyspozytorka, która po wywiadzie, przełączyła mężczyznę do dyspozytora z Kalisza. Pracownik pogotowia zaczął zadawać mężczyźnie ponownie pytania dotyczące zgłoszenia.
Mężczyzna zirytowany sytuacją powiedział dyspozytorowi: "Człowiek umrze, a my będziemy sobie wywiady robić". Po tych słowach usłyszał od pracownika pogotowia: "No to umrze. Każdy umrze, panie". 15 minut po wykonanym telefonie do mężczyzny dojechała karetka pogotowia. Lekarz stwierdził zgon.