Paradoksalnie decyzja UE raczej utrudni, niż ułatwi rozmowy, które w tej chwili rząd prowadzi z lekarzami.
Gabinet Tuska chce, by związki zawodowe zgodziły się przesunąć o rok wejście w życie korzystnych dla medyków unijnych przepisów. Jeśli zaczną obowiązywać, to lekarze będą pracować krócej niż do tej pory. A za dłuższą pracę zażądają dodatkowych pieniędzy.
– Potrzebujemy czasu, by przygotować się do nowej rzeczywistości i zapewnić, że 1 stycznia pacjenci w szpitalach nie zostaną bez opieki – mówiła wczoraj po spotkaniu z lekarzami minister zdrowia Ewa Kopacz.– Problem jest rządowi doskonale znany. Za zmianą prawa głosowała nie tylko poprzednia koalicja, ale i PO – odpowiada Krzysztof Bukiel, szef Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. – Jeśli Unia złagodzi swoją dyrektywę regulującą czas pracy lekarzy, to my nie zgodzimy się na przesunięcie terminu wejścia w życie polskich przepisów, bo nigdy nie doczekamy się korzystnych dla nas uregulowań. Z naszych informacji wynika, że zmiana dyrektywy unijnej jest bardzo prawdopodobna. Z przepisów dotyczących czasu pracy wyłączeni zostaliby właśnie lekarze. – Sprawa będzie dyskutowana już 5 grudnia na spotkaniu ministrów pracy w Brukseli. Mamy nadzieję, że osiągną porozumienie – powiedziała „Rz” Katherina von Schnurbein, rzeczniczka Komisji Europejskiej.
Kierująca obecnie Unią Portugalia zdecydowała się przedstawić łagodniejszy projekt dyrektywy, mimo że został on już rok temu zablokowany. – Od tego czasu sytuacja się zmieniła. We Francji jest nowy prezydent, większość państw jest „za”. Może będzie protest Wielkiej Brytanii – mówi nieoficjalnie nasz informator.
Problem lekarskich dyżurów dotyczy nie tylko Polski. Większość państw UE łamie obecną dyrektywę, która została zinterpretowana przez unijny sąd w sposób bardzo restrykcyjny: każdy dyżur musi być wliczany do czasu pracy, a ten nie może przekraczać średnio 48 godzin tygodniowo. Według nowej dyrektywy dyżur będzie można podzielić na część aktywną – na przykład spędzaną na faktycznym opiekowaniu się pacjentem, i nieaktywną – np. sen w pokoju lekarskim czy oczekiwanie pod telefonem komórkowym na wezwanie. Płacić będzie można za obie formy, ale tylko część aktywna byłaby wliczana do czasu pracy. To prawdopodobnie rozwiązałoby kwestię lekarskich dyżurów. Problem polega na tym, że nawet jeśli dyrektywa zostanie zmieniona, to najwcześniej 5 grudnia. Do 1 stycznia rząd będzie miał wtedy trzy tygodnie na wycofanie się z obecnych restrykcyjnych uregulowań. Ustawa musi przejść cały proces legislacyjny i zostać przyjęta przez Sejm. – Teoretycznie jest możliwe, że posłowie zdążą przed 1 stycznia. Chyba że ustawę zawetuje prezydent. Wtedy nie ma na to szans – komentuje Bukiel.