Wiesław Marszał, specjalista chorób wewnętrznych, medycyny rodzinnej i ratunkowej, szefuje Szpitalowi Grochowskiemu od ponad trzech lat. Jest tam też p. o. dyrektora do spraw lecznictwa. Te obowiązki łączy z pracą lekarza karetki reanimacyjnej w szpitalu MSWiA przy ul. Wołoskiej.
Oto dwa dni jego pracy: 2 października, godz. 7.30. Dyrektor zaczyna dzień w swoim szpitalu. Kończy o godz. 15, o 15.30 jest już w przy Wołoskiej. Tam dyżuruje do 3 października do godz. 7.30. Pół godziny później jest w szpitalu przy Grenadierów. Kończy o godz. 16.
Takie ciągi dyżurowe dyrektora na trzech posadach powtarzają się po trzy razy w październiku, listopadzie i grudniu. Radny Andrzej Golimont (LiD), postanowił systemem pracy dyrektora zainteresować samorząd i Państwową Inspekcję Pracy. Złożył też w tej sprawie interpelację do biura polityki zdrowotnej w ratuszu.
– Ciekaw jestem, kiedy dyrektor śpi i w jakim stanie leczy? I jakim cudem tak szybko przemieszcza się z jednego szpitala do drugiego. Helikopterem? Karetką na sygnale? Normalnym autem, w szczycie, nie jest to możliwe – ocenia Golimont.
Wiesław Marszał odpowiada krótko: – To moja sprawa, co robię w czasie wolnym. Nikogo nie powinno interesować, czy w nocy śpię w swoim łóżku czy dodatkowo pracuję – mówi „Rz”.