Do testów Ford wystawił dziesięć białych sedanów fusion (odpowiedników europejskich mondeo) wyposażonych w radary, lasery, kamery i komputery sterujące jazdą. Kilkunastominutowa przejażdżka obejmowała najczęściej spotykane sytuacje drogowe. Przedstawiciel firmy siedział za kierownicą, ale bardzo się pilnował, żeby jej nie dotykać.
Strategia Forda jest całkowicie odmienna od entuzjazmu Tesli. Funkcja autopilot w teslach doprowadziła już do co najmniej jednego wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Ford chce podobnych zdarzeń uniknąć. Dlatego choć wdrażanie nowoczesnych technologii ma być szybkie, to uruchamianie funkcji zdejmujących z kierowcy obowiązki – rozważne i ostrożne.
W wypadku zderzenia tesli komputer „nie widział" – na tle jasnego nieba – jasnego boku ciężarówki skręcającej w lewo. Kamera i system analizy obrazu zawiodły, a radar prawdopodobnie „strzelał" pod naczepą i widział czystą drogę przed sobą. Konkluzja Forda? Dostępna obecnie technologia nie jest gotowa na rynkową premierę. – Nie byliśmy w stanie zrobić tego z kamerami i radarem – mówi Raj Nair z Forda. – A przynajmniej nie przy zachowaniu poziomu bezpieczeństwa, który pozwalałby na wejście aut do produkcji.
Dzień przed prezentacją Forda Tesla ogłosiła zasadniczą zmianę w algorytmie sterującym autopilotem – głównym urządzeniem skanującym drogę stał się radar, a nie kamera wideo. Dla Forda to za mało. Autonomiczne sedany wykorzystują lidar – laserowy system omiatający otoczenie na podobnej zasadzie co radar. W jednej z sytuacji na torze testowym pod Detroit firma demonstrowała przydatność takiego rozwiązania. Auto gwałtownie hamowało przed pasami. To lidar wykrył człowieka biegnącego do przejścia.
Obecnie systemy laserowe są dość pokaźnych rozmiarów – w dodatku montuje się je na dachu. Ford obiecuje jednak, że czujniki będą nie większe niż krążki hokejowe.