Sporo inwestycji na obrzeżach i w miejscowościach otaczających główne aglomeracje powstawało jeszcze przed pandemią. Teraz, jak zauważa Dariusz Książak, prezes Emmerson Evaluation, liczba nowo powstających tam osiedli jeszcze wzrosła. – Trudno jednak przypisywać to wyłącznie pandemii – mówi. – To raczej efekt hossy na rynku połączonej z wciąż rosnącymi cenami mieszkań.
Nieruchomości – nie tylko w centrach, ale i w samych granicach dużych miast – dla wielu klientów stały się nieosiągalne. – Przenieśli więc swoje zainteresowanie na bardziej przystępne cenowo miasta otaczające aglomeracje – mówi Dariusz Książak. – Deweloperzy doskonale odczytali ten sygnał z rynku i zwiększyli podaż.
Duże różnice
Jarosław Jędrzyński, ekspert portalu RynekPierwotny.pl, ocenia, że pandemia prawdopodobnie podniesie atrakcyjność inwestycyjną terenów podmiejskich. – Upłynęło jednak za mało czasu, aby można to było odnotować w statystykach – mówi.
Inwestycje na przedmieściach to kilka do niemal 30 proc. tego, co powstaje w metropoliach. – Dla Krakowa oferta z bezpośrednich okolic miasta to 8 proc. oferty metropolii, dla stolicy – 15 proc., Wrocławia – 12 proc., a Trójmiasta – 25 proc. – wskazuje Jarosław Jędrzyński.
Emmerson Evaluation podaje z kolei, że największy wysyp nowych osiedli mamy wokół największej metropolii – Warszawy. – Ciekawym przypadkiem jest stolica Wielkopolski. Już kilkanaście lat temu mieszkanie pod Poznaniem stało się po prostu modne – zauważa Dariusz Książak. – Duży udział w rynkach obrzeży dużych miast mają deweloperzy lokalni, którzy budują głównie nieduże, kameralne osiedla, często segmenty, szeregowce. Udział większych graczy na tych rynkach nie jest na razie tak duży, jak w samych centrach aglomeracji. Jeżeli jednak tacy deweloperzy już na ten rynek weszli, to starają się uzyskać większą skalę inwestycji niż deweloperzy lokalni.