Pierwszy kwartał na wtórnym rynku nieruchomości niespecjalnie zaskoczył pośredników. – Sensacji nie było. Ceny nadal lekko spadają, klienci wiedzą, że do kredytu trzeba mieć wkład własny, słowem – spokój – opowiada Katarzyna Liebersbach-Szarek z krakowskiego Centrum Doradców Nieruchomości.
O widocznej od ponad roku stabilizacji cen mieszkań mówi Marcin Moneta, analityk Wrocławskiej Giełdy Nieruchomości (WGN). – Po dużej przecenie od czasu górki cenowej w latach 2007–2008, sięgającej nawet 20–30 proc., dzisiejsze ceny zmieniają się nieznacznie – podkreśla. – W całym minionym roku na głównych rynkach w kraju używane mieszkania albo taniały, albo drożały nie więcej niż 150–200 zł za metr.
Spokój po szaleństwie
W Krakowie, jak szacuje Katarzyna Liebersbach-Szarek, ceny mieszkań spadły nawet o 15 proc. w zależności od standardu i lokalizacji. – Najbardziej staniała wielka płyta. Moim zdaniem ceny jeszcze spadną. Pytanie tylko, o ile. Rynek jest w miarę stabilny, kwestia kredytów wyjaśniona, ustawodawca nie planuje żadnych rewolucji – zwraca uwagę pośredniczka. Jej zdaniem o ożywieniu rynku wciąż trudno mówić. – Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że ruch jest nieco mniejszy. Ale to być może efekt grudniowego szaleństwa, które ogarnęło klientów kredytowych bez wkładu własnego – zastanawia się Katarzyna Liebersbach-Szarek. – Najlepiej sprzedają się lokale w dobrej cenie i unikatowe nieruchomości. Mieszkania kupują także inwestorzy. Im trudniejszy rynek, tym są bardziej rozważni – zastrzega.
Także Marcin Moneta uważa, że za wcześnie, by mówić o zdecydowanym wzroście liczby transakcji. – Gdyby popyt na mieszkania znacznie wzrósł, odbiłoby się to na cenach, a tego nie widać – wyjaśnia analityk WGN.
W jego ocenie spory odsetek klientów stanowią inwestorzy, którzy kupują mieszkania na wynajem albo za gotówkę, albo przy niewielkim wsparciu kredytu. – Rynek najmu jest bardziej rentowny niż inne formy inwestycji kapitału, zwłaszcza lokaty i obligacje – przypomina analityk WGN. – O sporym udziale w rynku klientów z gotówką mówią sami bankowcy, którzy wskazują, że mimo słabych wyników akcji kredytowej popyt na mieszkania jest dosyć duży, co zapewniają właśnie inwestorzy posiadający kapitał.