Tak sytuację na rynku nieruchomości ocenia Maciej Górka, analityk portalu Domiporta.pl, który mówi o cudownym półroczu na rynku nieruchomości. - Do tej pory polityka mieszkaniowa państwa była doraźna, bez szczegółowego długoterminowego planu, a próby podsycania popytu, jak choćby program "Rodzina na Swoim", bez powiększania podaży nie przyniosły żadnych pozytywnych konsekwencji - opowiada analityk.
Maciej Górka zwraca uwagę, że w tym roku skończyły się pierwsze cykle wsparcia dla rodzin w ramach programu "RnS", co oznacza że rata ich kredytu hipotecznego wzrośnie o kilkaset złotych. - Aby generować podaż, potrzebne są gruntowne zmiany w prawie budowlanym i prawie o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, ulgi dla inwestorów i programy wsparcia oraz rozwój formuły PPP, która łączy sektor publiczny z prywatnym - twierdzi analityk.
Pompowanie cen
Maciej Górka podkreśla, że nie mamy też centralnej jednostki organizacyjnej, pełniącej funkcję ośrodka strategicznego opracowującego i wdrażającego politykę mieszkaniową, która wpływa na efektywność świadczonej przez państwo pomocy finansowej. - Na domiar złego mamy w Polsce niebezpieczną strukturę własności (80 proc. to własność prywatna) rynku mieszkaniowego i brak działających programów wsparcia budownictwa czynszowego - zwraca uwagę Maciej Górka. - To wszystko wpływa na niedobór mieszkań. Na każdy 1 tys. mieszkańców przypada ich w Polsce ok. 327, co jest wynikiem dużo niższym od średniej UE, która waha się na poziomie 466 mieszkań na 1 tys. mieszkańców - podaje.
Analityk Domiporty.pl podkreśla, że niedobór mieszkań decyduje o mobilności siły roboczej w Polsce. - Według CBOS prawie 53 proc. ankietowanych uznało brak perspektyw mieszkaniowych za jeden z trzech głównych problemów polskich rodzin, a 73 proc. potwierdziło, że problemy mieszkaniowe są główną przyczyną narastającego kryzysu demograficznego - mówi Maciej Górka.
Dodaje, że czarę goryczy przelewa stały od ponad trzech lat indeks cen nieruchomości, które zostały w sposób spekulacyjny napompowane w latach 2006-2007, a do dziś zmniejszyły się, w zależności do regionu, jedynie o 10-15 proc. - Utrzymujące się wysokie ceny mieszkań wpłynęły na ich mniejszą dostępność, a stosunek dochodu gospodarstw domowych na danym rynku do wartości mieszkań (Price/Income) wrócił do poziomu z 2005 roku. Wszystkie wymienione negatywne czynniki z roku na rok pozostawały praktycznie bez zmian, a rynek nauczył się, jak sobie z nimi radzić - opowiada Maciej Górka. - Jednak w tym roku coś drgnęło. Mam tylko nadzieję, że nie jest to efekt politycznej, przedwyborczej gorączki – komentuje Maciej Górka.