Choć nie znamy jeszcze danych za ostatnie tygodnie roku, to już w listopadzie 2015 r. nie tylko największe firmy mówiły o rekordowej liczbie mieszkań, na które znalazły klientów.

Ale czy teraz – bez tzw. gotówkowiczów (z pieniędzmi z giełdy czy lokat), z droższymi kredytami i wyższym wkładem własnym oraz trudniejszym dostępem do finansowania, z „Mieszkaniem dla młodych", które wspiera też rynek wtórny, z programem promującym wynajem, a nie kupno lokum – nadal klientów będzie aż tak wielu?

Może być znacznie trudniej sprzedać mieszkania. I nowe, i używane. Zwłaszcza że na rynek wchodzą młodzi, którzy wcale nie mają ambicji, by kupować na kredyt. Po pierwsze, nie chcą się wiązać zobowiązaniem na lata z jednym miejscem, ponieważ nie wiedzą, gdzie osiądą na dłużej.

Po co zatem im pożyczka z banku? Jeżdżą za pracą, podróżują za przyjemnościami, zwiedzają świat. Mobilność to znak dzisiejszych czasów. Stąd lepszym rozwiązaniem jest wynajem. Zwłaszcza że wielu 20–30-latków to pokolenie, które ma w perspektywie mieszkanie po dziadkach lub rodzicach.

Przed deweloperami rok wyzwań. Walka między firmami będzie jeszcze bardziej zacięta.