Zdaniem Tomasza Rożka, pośrednika z warszawskiej agencji Akces Nieruchomości, o końcu kryzysu na rynku działek budowlanych mówić jeszcze nie można. – Ceny gruntów są za wysokie, biorąc pod uwagę chęci i możliwości kupujących. Miniony rok nie był dobry dla sprzedających tereny budowlane – ocenia Tomasz Rożek. Pośrednik zwraca uwagę, że ostatnio bardziej niż lokalizacja parceli zaczyna się liczyć jej cena.
Ucieczka za miasto
Także Edyta Krakowiak, ekspert Warszawskiej Giełdy Lokali i Nieruchomości (WGLiN), uważa, że końca kryzysu na rynku działek nie da się jeszcze ogłosić. – Coś jednak drgnęło w segmencie gruntów pod budownictwo jednorodzinne, i to nie tylko w województwie mazowieckim – ocenia. – Najlepiej w minionym roku sprzedawały się tereny w dobrych miejscach w Warszawie, o powierzchni do 1 tys. mkw., z pełną infrastrukturą, w cenie ofertowej niższej niż średnia w danej lokalizacji. Transakcje są szybkie, jeśli kupujący ma gotówkę, a sprzedający jest elastyczny w kwestii cen – zauważa.
Edyta Krakowiak podaje przykład szybkiej sprzedaży. Objęta planem zagospodarowania działka o powierzchni 1,2 tys. mkw. przy ul. Dobrodzieja na warszawskim Wilanowie została wystawiona za 960 tys. zł. Cena transakcyjna to zaś 750 tys. zł. – Kupująca podjęła decyzję w ciągu tygodnia – opowiada Edyta Krakowiak.
W jej ocenie optymalna działka w oczach kupujących ma nie więcej niż 600 mkw., jest uzbrojona, położona w dobrze skomunikowanym miejscu. – Podaż takich parceli nie jest jednak duża. W ofercie przeważają duże działki, do których trzeba doprowadzić media – zauważa przedstawicielka WGLiN. – Niestety, większość normatywów w planach miejscowych zakłada duże tereny o powierzchni co najmniej 1,2 tys. zł, a często 3 tys. mkw. A na takie parcele większości kupujących nie stać – zauważa.
W ocenie Tomasza Rożka nie ma czegoś takiego jak działka idealna. – Każdy kupujący ma inne potrzeby, inne preferencje. Dotyczy to oczywiście działek pod zabudowę jednorodzinną, a nie deweloperskich – zastrzega Rożek. Według niego ceny działek w tym roku będą nadal spadać. – Ziemię kupują klienci, którzy chcą się budować, a nie ci, którzy liczą na wzrost cen gruntów i traktują działki jako lokatę kapitału. Takie osoby wolą raczej kupić mieszkanie czy dom na wynajem – zwraca uwagę Tomasz Rożek.