Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju zdecydowało się pójść na rękę samorządom i zmieniło projekt specustawy mieszkaniowej. Teraz to rady miast będą decydować, czy na ich terenie wolno wybudować bloki czy nie. Projekt nadal wywołuje jednak kontrowersje. Wątpliwości mają zarówno prawnicy i eksperci, jak i deweloperzy.
Wojewoda na aucie
Chodzi o projekt ustawy w sprawie ułatwień w przygotowaniu i realizacji inwestycji mieszkaniowych oraz inwestycji towarzyszących, czyli tzw. specustawy mieszkaniowej. Przewiduje on szybką ścieżkę pozyskiwania gruntów pod nowe budynki wielorodzinne, ale tylko w granicach administracyjnych miast. Obecnie brakuje terenów pod budownictwo mieszkaniowe.
Pierwotnie projekt przewidywał, że wojewoda będzie wydawał decyzje lokalizacyjne w sprawie budowy bloków. Władze miasta miały jedynie wydawać opinię inwestorowi w tej sprawie. Swoją decyzję wojewoda miał prawo wydać, nawet jeżeli miejscowy plan przewidywał całkowicie inne przeznaczenie dla danej działki.
Ministerialna propozycja przewiduje, że to rada gminy (miasta), a nie wojewoda, zdecyduje, czy można w danym miejscu postawić bloki czy też nie. W tym celu inwestor ma złożyć wniosek do wojewody (burmistrza, prezydenta miasta), a ten przekaże go radzie gminy (miasta). Wcześniej musi go zamieścić w biuletynie informacji publicznej na stronie internetowej urzędu. Przez 21 dni można wnosić uwagi do wniosku – na papierze lub online. Wójt (burmistrz, prezydent miasta) ma obowiązek przekazać wniosek do zaopiniowania wszystkim zainteresowanym instytucjom, m.in. wojewódzkiemu konserwatorowi zabytków etc. Następnie wniosek trafi do radnych i to oni zdecydują w formie uchwały, czy na danym terenie wolno pobudować bloki. Na podjęcie uchwały mają mieć 60 dni od złożenia wniosku przez dewelopera.
Projekt przewiduje również długą listę warunków, jakie musi spełnić dana inwestycja, by radni się na nią zgodzili. Wśród nich jest m.in.: dostęp do mediów, do drogi publicznej, do komunikacji miejskiej, przedszkola i szkoły. Te ostatnie trzy warunki projekt przewidywał już wcześniej. Nowością jest to, że wymagana od inwestora odległość ma zależeć od wielkości miasta. W miastach powyżej 100 tys. mieszkańców odległość między nowymi blokami a przystankiem powinna wynosić nie więcej niż 500 m, a w mniejszych – kilometr. Podobne rozróżnienie jest przewidziane dla szkół i przedszkoli. W miastach powyżej 100 tys. mieszkańców te placówki powinny leżeć w odległości do 3 km od osiedla, a w pozostałych – 1,5 km.