Uprzedzając decyzje rządu, zdecydował pan – jako pierwszy restaurator w kraju – by od października jedna z pana warszawskich restauracji, Der Elefant, była otwarta jedynie dla osób zaszczepionych, ozdrowieńców i osób mających negatywny test na koronawirusa. Skąd taki ruch?
Latem, podróżując po Europie i teraz będąc we Francji, w każdym miejscu jestem proszony o pokazanie potwierdzenia zaszczepienia czy przedstawienia negatywnego testu. Jest to naturalne i absolutnie zrozumiałe dla wszystkich. Czuję się też lepiej, swobodniej i przede wszystkim bezpieczniej, odwiedzając takie miejsca. Stąd postanowiłem zaoferować takie środowisko i udostępnić moją restaurację dla osób, które są ostrożne i które chętnie odwiedzą miejsce, wiedząc, że w ich otoczeniu znajdują się same osoby zaszczepione albo dysponujące potwierdzeniem, że są zdrowe.
Pana decyzja odbiła się dużym echem. Część osób ją popiera, część krytykuje. Padają zarzuty wprowadzania segregacji sanitarnej.
Restauracja jest moim domem i na litość boską mogę decydować, kogo do tego domu zaproszę, a kogo nie. Nie jesteśmy jedyną restauracją na świecie, jest wiele innych i uważam, że powinien być wybór. Jeśli ktoś wybierze moje miejsce z tego m.in. względu, że takie zasady wprowadziliśmy, to serdecznie zapraszamy. A innych zapraszamy po pandemii albo po wykonaniu testu.
Jak na informację o wprowadzeniu „restauracji tylko dla zaszczepionych" zareagowała branża?