Naczelny Sąd Administracyjny (sygnatura akt: II OSK 691/14) orzekał wczoraj w sprawie budynku biurowo-usługowego. Ma być wybudowany na terenie dzielnicy Mokotów w Warszawie.

Plany te nie podobają się właścicielom sąsiedniej działki, małżeństwu S. Ich zdaniem budynek jest za duży, zajmuje całą działkę, zabierze im światło i utrudni dojazd do posesji. Państwo S. postanowili więc zakwestionować w samorządowym kolegium odwoławczym warunki zabudowy. SKO nie przyznało im racji.

Wnieśli więc skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Ten również nie dopatrzył się naruszeń. Jego zdaniem to, czy budynek zasłania światło, bada się dopiero na etapie procedury uzyskiwania pozwolenia na budowę. Podobnie w wypadku dokładnego położenia budynku. Natomiast zjazd z działki, na której miał powstać biurowiec, zaopiniował pozytywnie zarządca drogi gminnej. Nie będzie on utrudniał korzystania z sąsiedniej posesji.

Elżbieta S. zaskarżyła wyrok WSA do NSA. Podniosła m.in., że zarząd dzielnicy Mokotów źle wytyczył obszar oddziaływania inwestycji, czyli obszaru analizowanego. We wtorek NSA nie przyznał jej racji. Wyjaśnił, że przepisy określają minimalną granicę obszaru. Stanowi ona co najmniej trzykrotną szerokość frontu działki objętej wnioskiem o ustalenie warunków zabudowy, nie mniej jednak niż 50 m. Dlatego zarząd dzielnicy nie naruszył prawa, ustalając ten obszar na potrzeby wydania warunków zabudowy. Oznacza to, że warunki zabudowy wydano prawidłowo. A sąsiedzi mogą ewentualnie walczyć o światło na etapie pozwolenia na budowę.