Zwracanie kamienic razem z najemcami budzi ogromne emocje, nie tylko w Warszawie. Zwykle za pokrzywdzonych uważa się lokatorów. Nie zawsze tak jest.
Druga strona medalu
– Osoby najgłośniej protestujące mają bardzo często dokąd się wyprowadzić – wyjaśnia Michał Sobański, który prowadzi kancelarię zajmującą się reprywatyzacją. – Mają domy lub inne mieszkanie. Nie chcą jednak zwolnić lokalu w kamienicy, żeby pozostał w rodzinie. Najem się bowiem w polskich realiach „dziedziczy". Przechodzi z pokolenia na pokolenie. Nierzadko mieszkają w takich lokalach ludzie zamożni.
– Wiele z tych mieszkań jest podnajmowanych np. studentom – mówi Ryszard Grzesiuła, wiceprezes stowarzyszenia Dekretowiec. – Lokatorzy zarabiają, nie chcą więc pozbyć się dobrowolnie dodatkowego źródła dochodu.
– By sytuacja była czysta, zanim miasto zwróci kamienicę, powinno wcześniej wykwaterować swoich lokatorów do mieszkań komunalnych – uważa Łukasz Bernatowcz, radca prawny. Byłoby to uczciwe zarówno wobec najemców, jak i dekretowców. Niestety – przyznaje – nie ma lokali komunalnych, m.in. z tego powodu, że są „dziedziczone". Wiele też lokali miasto sprzedało swoim najemcom z wysokim bonifikatami.
Zbyt niskie czynsze