Nie trzeba być historykiem lub archeologiem, aby czuć złość i żal z powodu bezpowrotnie straconych zabytków kultury, choćby w Dur-Szarrukin – starożytnej stolicy Asyrii (stanowisko archeologiczne Chorsabad). Dyrektor generalny UNESCO Irina Bokowa uznała te zniszczenia za zbrodnię wojenną. To świadome działanie Państwa Islamskiego, aby zaszokować opinię publiczną i pokazać, że bojownicy islamu nie muszą się liczyć z niczyją opinią. Któż w cywilizowanym świecie nie będzie żałował niezastąpionych zabytków?
Łaska Czyngis-chana
Państwo Islamskie z jego ostentacyjnym ekstremizmem jest najnowszym w długiej kolejce wandali. W starożytnym Egipcie następcy Echnatona burzyli posągi władcy reformatora religijnego, który za swojego panowania zaprowadził kult Atona, wywyższając go spośród wielu bogów egipskich. Po śmierci faraona jego następcy nie tylko niszczyli jego wizerunki, ale też starali się zatrzeć wszelkie jego ślady, łącznie ze świątyniami Atona, które obrócili w ruinę. Podobny los spotkał pałac w Knossos, kiedy Achajowie – czyli starożytni Grecy – podbili Kretę w XIV w. p.n.e. Gdy Rzym podbił Grecję, zastąpił posągi greckich bóstw rzymskimi.
Kilkakrotnie profanowana i zrównywana z ziemią była Świątynia Jerozolimska – po raz pierwszy przez babilońskiego króla Nabuchodonozora II w VI w p.n.e. Odbudowana, drugi raz zburzona została przez Rzymian w roku 70 n.e.