Co roku setki tysięcy osób zapada w Polsce na choroby przewlekłe. Nowotwory czy reumatoidalne zapalenia stawów dotykają coraz częściej ludzi w średnim wieku, a nawet młodych. Terapia trwa lata, leczenie jest bardzo absorbujące czasowo i dlatego chorym trudno pogodzić się z perspektywą przejścia na rentę czy wcześniejszą emeryturę.
Wybawieniem dla wielu mogłaby się okazać sprawniej zorganizowana opieka medyczna, niewymagająca np. hospitalizacji, która cały czas niedomaga. Temu problemowi była poświęcona debata „Rzeczpospolitej" pt. „Choroba: czy można z nią pracować?".
– Od dziecka jesteśmy wychowywani w duchu pracy. Uczymy się i później rozwijamy zawodowo. Aż tu nagle dowiadujemy się o swojej chorobie. Wejście z nią na rynek pracy jest utrudnione – mówiła podczas debaty Monika Zientek z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Młodych z Zapalnymi Chorobami Tkanki Łącznej „3majmy się razem".
Częste zwolnienia
Rzeczywistość wygląda tak, że chorzy przewlekle, chcąc korzystać z leczenia, muszą być w ciągu dnia w szpitalu. A to oznacza częste branie urlopów i chodzenie na zwolnienie. Firmy dostrzegają, co dzieje się na styku ochrony zdrowia i rynku pracy. Właśnie dlatego Pracodawcy RP zainaugurowali kampanię „Choroba? Pracuję z nią!". Wspierają ją organizacje pacjentów, które apelują o niewykluczanie przewlekle chorych osób z rynku pracy.
– Podanie leku w szpitalu wiąże się z kroplówką. Oprócz niej muszę w tym dniu przejść badania i udać się na konsultacje lekarskie. Cała procedura zajmuje jakieś osiem godzin. Dlatego chorując od listopada 2015, byłam trzy miesiące na zwolnieniu lekarskim. Teraz też potrzebuję go dwa, trzy razy w miesiącu – zaznaczała podczas debaty Marzena Janus, pacjentka cierpiąca na raka piersi i jedna z bohaterek kampanii.