Jak brzmi recepta na zachowanie namiętności w związku z długim stażem?
Nie ma takiej recepty. Pogodzenie domowej atmosfery, spokoju i stabilizacji z utrzymaniem satysfakcjonującego poziomu erotyzmu nie jest problemem, który można rozwiązać, posługując się techniką typu dziesięć kroków do. Najważniejsze jest zrozumienie, że to, co napędza miłość, nie zawsze podsyca namiętność. Bliskość uczuciowa i emocjonalna nie gwarantuje udanego życia seksualnego. Istnieje coś takiego jak paradoks bliskości. Silna zażyłość, całkowite zespolenie się z partnerem nadwątla erotyzm w związku.
Do jego utrzymania potrzeba pewnego rodzaju napięcia, tajemnicy, odrębności, niezależności, wolności, a czasem nawet obcości. Namiętność potrzebuje tych składników, podobnie jak ogień potrzebuje powietrza. Często bywa tak, że partnerzy nie dają sobie tego wystarczająco dużo. Nie wszyscy to sobie uzmysławiamy. Dlatego w moim gabinecie pojawiają się pary, od których słyszę, że bardzo się kochają, a nie uprawiają seksu.
Mam rozumieć, że więcej bliskości oznacza mniej seksu?
Niesłusznie skupia się pani na tych dwóch skrajnościach. Nie, bliskość nie zabija namiętności. Chodzi o pewnego rodzaju napięcie między tymi elementami. Miłość potrzebuje bliskości, namiętność potrzebuje odrębności.
Podczas zagranicznych podróży proszę osoby, które uczestniczą w spotkaniach ze mną, by opisały moment, w którym ich partnerzy wydają im się najbardziej pociągający. Odpowiedzi zawsze są do siebie podobne: kiedy widzę, że gra na pianinie, kiedy oddaje się swojej pasji, bawi się z dziećmi (podobnych odpowiedzi udzielają jedynie kobiety), gdy spoglądam na nią, na niego rozmawiających z innymi podczas przyjęcia, gdy mnie zadziwia, kiedy patrzę z bezpiecznego dystansu i dostrzegam w niej, w nim odrębną osobę. To przestrzeń, w której znajduje się miejsce na erotyzm.