Jednym z projektów kosmos–Ziemia, w których bierze udział NASA, jest badanie śladów zaginionej cywilizacji, która jeszcze 300 lat temu zamieszkiwała Puszczę Amazońską. Kosmiczny grant wart 364 tysiące dolarów od kilku tygodni wspomaga program badań archeologów z Uniwersytetu New Hampshire i grupę międzynarodowych naukowców. NASA udostępni satelitę, który zanalizuje skład chemiczny liści drzew rosnących w dorzeczu Amazonki na powierzchni około sześciu milionów kilometrów kwadratowych. Po co? A, to bardzo ciekawa historia.
Na samym jej początku będziemy jednak trochę niepoprawni politycznie. Będziemy bowiem przekonywać, że wycinka drzew w Puszczy Amazońskiej, nad której skutkami od lat biadolą organizacje ekologiczne, ma swoje dobre strony. I nie chodzi o zysk korporacji, ale o wartość czysto naukową. Okazuje się bowiem, że na terenach po wycięciu niektórych obszarów słynnej puszczy widać świetnie zachowane ślady dawnej cywilizacji. Pozostałości dróg, fortyfikacji, wałów, kopców, a nawet sztucznych zbiorników wodnych. Większość z nich ma kształty prostokątne czy heksagonalne, niektóre są niemal idealnie okrągłe. To niewątpliwie dzieło człowieka. Oczywiście nie jednego. Ale ilu? Jak wielu ludzi mieszkało w Amazonii? Otóż jeszcze kilkaset lat temu mogło tu żyć od 500 tysięcy do nawet 10 milionów osób.
Odkrywanie Eldorado
Badania nad cywilizacją zamieszkującą Amazonię to stosunkowo młoda dziedzina wiedzy. Do niedawna mało kto wierzył w opowieści XVI-wiecznych podróżników, którzy pod wodzą Hiszpana Francisca de Orellany małym statkiem spłynęli Amazonką (nazywaną zresztą na początku Rio Orellana). Utrzymywali oni, że po drodze mijali wiele przybrzeżnych wiosek, natknęli się też na grupę kobiet wojowniczek, nazwanych przez nich Amazonkami. Nikt później nie spotkał tych plemion. Przyczyną były prawdopodobnie choroby, które przywieźli konkwistadorzy, szczególnie odra i ospa. To one zdziesiątkowały indiańskie ludy na tyle szybko, że Europejczycy nie zdążyli ich bliżej poznać. Oczywiście nie wszyscy naukowcy byli równie sceptyczni. W pierwszej połowie XX wieku podważał tę tezę słynny angielski podróżnik Percy Harrison Fawcett. Przez 30 lat, aż do zaginięcia w puszczy w 1955 roku, poszukiwał cywilizacji, którą nazwał Miastem Z. Przekonaniem, że w dorzeczu Amazonki istniało mityczne Eldorado, zaraził wtedy wielu ludzi, którzy w poszukiwaniu nie tylko Miasta Z, ale i samego Fawcetta rzucili się przeczesywać 6,5 miliona kilometrów kwadratowych dżungli. Pierwszych dowodów na to, że Amazonia była kolebką zaginionej cywilizacji (i na to, że brytyjski Indiana Jones nie był wariatem), dostarczyła w latach 80. archeolożka Anna Curtenius Roosevelt (praprawnuczka Theodore’a, prezydenta USA), która badała kopce na jednej z wysp w ujściu Amazonki i stwierdziła, że w tym rejonie żyło około 40 tysięcy ludzi.
Analiza dorzecza Amazonki za pomocą zdjęć satelitarnych, która rozpocznie się w najbliższych dniach, to jedna z najczęstszych metod wykorzystywanych przez archeologów badających dawną cywilizację amazońską. Głośno było o niej w 2008 roku za sprawą publikacji brazylijskiej archeolożki Denise Schaan na łamach branżowego pisma naukowego „Antiquity”. Schaan i jej współpracownicy oprócz klasycznych zdjęć robionych własnoręcznie z samolotu analizowali również mapy dostarczone przez Google Earth.
Dzięki temu zespół brazylijskich badaczy zidentyfikował około 200 ziemnych konstrukcji leżących wzdłuż rzeki Acre przy granicy brazylijsko-boliwijskiej, szacując jednocześnie, że takich budowli może być nawet 10 razy więcej.