Osadzony w uniwersum „Gwiezdnych Wojen" serial „The Mandalorian" bije rekordy popularności. A wszelkie rekordy bije zainteresowanie jedną z postaci – „Dzieckiem", znaną szerzej jako „Baby Yoda". Słodki maluch z tego samego gatunku co mistrz Yoda wzbudził zachwyt milionów i aż prosi się o to, by być maskotką. Nie dziwi więc fakt, że fani „Baby Yody" chcą nie tylko go oglądać, ale także mieć. Zabawki pożądane są tak bardzo, że niektórzy fani, na szczęście w żartach, ogłaszają nawet gotowość sprzedaży swoich narządów byle tylko dostać „Baby Yodę". Taki żart zamieściła jedna z fanek, cytowana przez BBC. Pytana, już serio, ile gotowa jest zapłacić za figurkę/maskotkę „Baby Yody" stwierdziła, że byłaby gotowa dać 200 funtów.
Problem w tym, że choć „The Mandalorian" zadebiutował 12 listopada na Disney+, „Baby Yoda" natychmiast stał się popularny, a do tego okres prezentowy już trwa w najlepsze, to Disney dopiero w tym tygodniu zaprezentował ofertę figurek i maskotek „Dziecka". Jednak zaprezentowanie oferty nie oznacza, że jest ona dostępna w sprzedaży – można tylko dokonać wstępnego zamówienia. Na Amazonie kosztująca 24,99 dolara maskotka jest dostępna w przedsprzedaży z informacją, że będzie dostępna najwcześniej 25 maja 2020.
Z kolei na stronie sklepu Disneya jest informacja o tym, że sklep spodziewa się, że „przedmiot będzie dostępny" 1 kwietnia 2020 roku. Nie przeszkadza to „Dziecku" być już najchętniej kupowaną zabawką u niektórych detalistów.
Zabawka nie dotrze do sklepów przed świętami z bardzo prozaicznej przyczyny – od zaprojektowania do trafienia na sklepowe półki musi minąć minimum 9 miesięcy. W przypadku edycji świątecznych, nawet 15 miesięcy. Tyle czasu zajmuje uzgodnienie kwestii licencyjnych, zaprojektowanie wzorców i wyprodukowanie zabawek oraz dostarczenie ich z Chin.
Tymczasem Disney nie mógł przygotować „Dziecka" na zapas, gdyż reżyser serialu, Jon Favreau, naciskał na tajemnicę w kwestii tej postaci. Oraz na to, by skupić się na serialu, a nie na zarobkach z zabawek.