Rynek używanego oprogramowania w Europie wart jest już około 8,8 mld euro – szacuje analityczna firma Muenich Strategy Group. Ta kwota, dzięki kryzysowi, szybko rośnie. Największą popularnością tego typu programy cieszą się w Niemczech.
– Kupowanie najbardziej aktualnego oprogramowania w przypadku tak dużej liczby stanowisk jak u nas nie ma sensu i nie jest konieczne – deklaruje Ralf Klement z grupy Edeka, jednego z czołowych europejskich koncernów zajmujących się handlem detalicznym (tylko w Niemczech ma 4,1 tys. sklepów). – W porównaniu z cenami nowych licencji zaoszczędziliśmy około 66 proc. kosztów – dodaje.
Choć używane oprogramowanie jest tańsze od nowego o 20 – 50 proc., firmy, które je kupują, zwłaszcza duże, oszczędzają więcej. Odpadają bowiem koszty wdrożenia, szkoleń, a często zakupu lepszej jakości sprzętu, którego wymagają najnowsze wersje programów.
Oprogramowanie to w końcu jeden z niewielu produktów, który pomimo używania nie ulega zużyciu. Nieprzestarzały software z drugiej ręki ma dla nabywcy taką samą wartość jak zakupiony wprost od producenta.
Do zakupów używanych aplikacji powoli przekonują się też urzędy. – Miasto Monachium nie widzi potrzeby płacić za oprogramowanie więcej niż to konieczne – oznajmia Christian Ude, nadburmistrz metropolii z południa Niemiec. – Ponad 50 proc. oszczędności w stosunku do ceny nowego towaru mówi samo za siebie – uzupełnia.