Zamiast docierać z tym samym filmem reklamowym do tysięcy biernych telewidzów, lepiej zaintrygować, wrzucając informację o promowanym produkcie na internetowe forum, albo rozesłać ją e-mailem. Jeśli pomysł chwyci i ludzie zaangażują się w zabawę, prześlą go dalej. To coraz popularniejszy na świecie marketing wirusowy. Wirusowa reklamówka „Evolution”, zrobiona dla marki Dove, wygrała nawet ostatnią edycję jednego z największych konkursów reklamowych w Cannes. Na wpuszczonym do Internetu filmiku modelka przeobraża się w piękność dzięki stylistom i technologii komputerowej. Ludzie przesyłali film dalej jako ciekawostkę. Z badań Macroscope OMD wynika, że ponad jedna trzecia telewidzów (37,3 proc.) zmienia kanał, kiedy w telewizji zaczyna się blok reklamowy, a niewiele mniej (37,1 proc.) wychodzi z pokoju albo wyłącza odbiornik. Marketerzy szukają więc sposobów na tych, którzy coraz skuteczniej unikają reklam. Jak duży zasięg można osiągnąć przy użyciu reklamowego wirusa, pokazuje przykład Nissana, który dwa lata temu, zanim wprowadził na rynek model Quashqai, na 13 europejskich rynkach wpuścił do Internetu serię zabawnych filmów, w których quashqai m.in. bierze udział w skateboardowych ewolucjach. W ciągu trzech miesięcy filmiki obejrzano 12,5 mln razy, a strona internetowa kampanii zarejestrowała 1,7 mln użytkowników.
W Polsce z marketingu wirusowego korzystały m.in. Leroy Merlin, PKP, a nawet... Platforma Obywatelska. W serwisie YouTube można znaleźć reklamówki Eurobanku, jednak jedne z najbardziej znanych filmików promocyjnych, jakie krążyły w Internecie, to reklamy sieci Plus GSM, w których występował kabaret Mumio.
Reserved, Amnesty International, Warta i Kredyt Bank wykorzystywały natomiast marketing szeptany, który opiera się na przekazywaniu ludziom reklamowych informacji po to, żeby zupełnie naturalnie puszczali je znajomym.
Wszystko zmierza do tego, żeby reklama była jak najbardziej naturalna i użyteczna. Z pomocą branży reklamowej przyjdzie cyfrowa telewizja, która umożliwi nieznane jeszcze na polskim rynku działania polegające np. na możliwości zamawiania produktów w trakcie oglądania filmu (można np. kliknąć w samochód bohatera, przejść na podstronę i zapoznać się z warunkami jego zakupu). Żniwo wciąż będzie zbierał także product placement oraz tzw. branded content, czyli reklama zintegrowana z programami TV.
Jimmy Maymann, prezes agencji GoViral