Takie wyniki przynosi najnowszy sondaż amerykańskiej firmy badawczej Mzinga & Babson Executive Education. Spośród 86 proc. wykorzystujących społeczności firm (przebadano ponad 550 przedsiębiorstw), ponad połowa (57 proc.) używa ich w marketingu lub współpracy z partnerami biznesowymi (39 proc.).
– Kontakty przez sieciową społeczność bywają bardziej przydatne niż za pośrednictwem e-maila – potwierdza Paweł Zajączkowski, handlowiec i doradca techniczny w firmie ASV Stubbe Polska, producenta armatury przemysłowej.
- Na Facebooku czy LinkedIn mogę np. zobaczyć partnerów handlowych w pewnym kontekście, dowiedzieć się czegoś o nich. Nie bez znaczenia jest dostępność serwisu przez przeglądarkę w komputerze czy telefonie. Firmy wydają duże sumy na mobilne rozwiązania pocztowe, podczas gdy można działać za pośrednictwem istniejącego, darmowego serwisu społecznościowego – dodaje.
Rola społeczności w marketingu firmy rośnie. Są one jednak używane zupełnie inaczej niż jeszcze w dwa-trzy lata temu, kiedy budujące swoją obecność w sieci firmy próbowały gromadzić użytkowników wokół konkretnych produktów.
Tworzono fora dyskusyjne, budowano programy lojalnościowe oparte na grupach zarejestrowanych użytkowników. Szybko okazało się, że strategia ta się nie sprawdza – rozrzuconych po Internecie mini-społeczności było zbyt wiele, by dało się ich efektywnie używać. Jednym z powodów były trudności techniczne – mnogość stron, haseł i sposobów logowania. Rozproszenie użytkowników sprawiało też, że wiele społeczności w sieci miało zbyt mało członków, by wytworzyć interesującą zawartość. Trzeba bowiem pamiętać, że wg. różnych szacunków, zawartość w sieci (wpisy na forach, blogi, uczestnictwo w społecznościach) tworzy od 1 do 3 proc. internautów. Do tego doszły nie zawsze trafione pomysły.