To było wyzwanie. Nikt mnie w Polsce dotąd nie namówił na udział w pielgrzymce do Częstochowy, a wiem, że jest to duża sprawa dla wielu ludzi. Pielgrzymka była dla mnie ciekawa, również dziennikarsko. Nie szłam tam z zamiarem pisania, ale mam zawodową ciekawość, której nie da się wyłączyć. Skoro mówimy o Częstochowie, przypomniało mi się, że jeden z moich najlepszych przyjaciół poznał tam swoją przyszłą żonę. Zdaje się, że na pielgrzymce od razu zrobił jej dziecko. Nie wykluczam, że to wzmogło mój zapał pielgrzyma.
Chciała pani kogoś poznać na szlaku?
Tak. Później okazało się, że przyjaciołom, którzy mnie wysłali do Santiago, właśnie o to chodziło, żebym wreszcie „ułożyła sobie życie”. Proszę tak nie patrzeć, żartuję, oni mieli wznioślejsze pobudki.
Znajomi są wierzący?