Żeby wiedziało, że design to dziedzina sztuki, jak malarstwo. I żeby było obeznane nie tylko z twórczością Pabla Picassa, ale i Charlesa Eamesa i jego żony Ray (Picassów projektowania przemysłowego).
I żeby wiedziało, że design to nie są wyłącznie meble i wyposażenie wnętrz. Zaprojektować można także zabawki, samochód i sprzęt rehabilitacyjny. Design to też projektowanie dla przemysłu.
Pokusa może sięgać jeszcze dalej, by nasza dziecina w dorosłym już wieku (bo wychowanie to program niestety długofalowy, dożywocie – jak mówi mój przyjaciel) odróżniała to, co dobrze zaprojektowane, od tego, co spartaczone. By dokonywała wyborów, które nie będą wspierały zaśmiecania naszego środowiska rzeczami niefunkcjonalnymi, bezwartościowymi estetycznie, nieekologicznymi... Rozpędziłam się. Nie jest moim zamiarem robienie z designu religii.
Wróćmy do początku. Pod wpływem pokusy zdecydowaliśmy się dziecinę edukować.
Ale co mamy robić? Odciągać siłą siedmiolatkę, która przywarła nosem od wystawy sklepowej z różowym domkiem dla Barbie? Wmawiać sześciolatkowi, że klocki drewniane są lepsze od lego (kolekcja Star Wars), a łóżko w kształcie statku kosmicznego to kicz?