– Wszyscy są zaangażowani. Pierwsze pączki zaczęliśmy robić już we wtorek. Tak będzie do czwartkowego wieczoru – mówi Łukasz Blikle, który reprezentuje już piąte pokolenie warszawskich cukierników.
– Z tej okazji smażymy nawet 5 tysięcy pączków, tymczasem codziennie sprzedajemy od 100 do 150 – przyznaje Stanisław Strzałkowski, właściciel cukierni przy ul. Tamka 45a.
Choć w sprzedaży są pączki z bitą śmietaną, czekoladą i budyniem, oblane czekoladą lub oprószone wiórkami kokosowymi, zdaniem większości smakoszy najlepsze są te tradycyjne. Jak mówi warszawski cukiernik Andrzej Cieślikowski: z „marmeladą”.
Jednak każdy przyrządza je według własnej receptury.
– Do ciasta koniecznie trzeba dodać masło. Nie można stosować margaryny – zaznacza Stanisław Strzałkowski. W jego firmie pączki są ręcznie zawijane i wypełniane dżemem z owoców róży własnej produkcji. – Z samej róży jest za słodki, więc dodajemy maliny, śliwki, truskawki – wyjaśnia.