Anna Sławkowska-Rode i Andrzej Rode mówią, że ich związek był czymś oczywistym. Trafiły na siebie podobne wyobraźnie podróżnicze i podobne marzenia pielęgnowane od dziecka. Są parą od liceum, małżeństwem od 32 lat. Uwielbiają wspólnie zwiedzać glob i zwozić pamiątki z dalekich krajów. W latach 1993 – 2000 mieszkali w Londynie, skąd łatwo było wyskoczyć w każdą stronę świata. Mają syna Mikołaja, obecnie studenta filozofii na Oxfordzie. Do rodziny zaliczają też kota Makarego rasy mazurski tygrys.
Kolekcję gromadzili przez całe wspólne życie. I wciąż zbiór się rozrasta. Składają się nań przedmioty będące od lat własnością rodziny, znalezione, kupione w antykwariatach lub galeriach. Nie zależy im na rzeczach szczególnie cennych, lecz na fascynujących, pięknych, osobliwych, pobudzających imaginację. Dla Anny – będących również malarską inspiracją. Trofea i skarby z odległych wojaży są wyeksponowane wszędzie. Rozmieszczone w sposób niezwykle przemyślany, współtworzą zaskakujące układy z obrazami Anny, współczesnymi przedmiotami użytkowymi, zabytkowymi meblami. Opowieści o podróżach zaczynają się już w przedpokoju, gdzie wiszą maski z Kenii – bóg wiatru i bóg oceanu.– Podczas przyjęć ten od wiatru zawsze dostaje coś do gęby. Może być pet, łyżeczka, serwetka. Czekam, aż komuś przyjdzie do głowy wsunąć banknot… – żartuje Anna.
Po przeciwnej stronie hallu króluje indyjski bóg Ganesza z trąbą słonia. Do jego obowiązków należy czuwanie nad rodzinnym szczęściem. Pod nim stoi wspaniale rzeźbione krzesło. Jedyne ocalałe z kompletu liczącego 24 sztuki, z jadalni rodziców Rodana, jak mówią znajomi na Andrzeja. Nieopodal wiszą kompozycje pani domu. Na pozór abstrakcyjne, w kontekście kolekcji zyskują treść. Na przykład płótno „Cztery ogony” naprawdę przedstawia kity zwierzęce zdobiące dzidy afrykańskich wojowników.
Inny sens mają trzy obrazy wiszące w pokoju Mikołaja. Tu ważna jest kolorystyka i powtarzające się rytmy. W ten sposób autorka przekazuje swoje odczucie harmonii Czarnego Lądu. Na parapecie stoi gigantyczne srebrne jajo. Z daleka? Nie, z Galerii Zapiecek, gdzie pojawiło się wprost z pracowni wrocławskiej ceramiczki Krystyny Kaszuby. Obok wisi XVIII-wieczna ikona ze świętym Mikołajem – prezent na 18. urodziny syna. Dookoła mnóstwo fascynujących przedmiotów. Tu gong marokański, ówdzie afrykański czerpak do wody, przy jednej z półek – angielska budka dla ptaka.
W salonie zwraca uwagę zabytkowy kufer podróżny. Niezgrabny, masywny. Widać, że ma na koncie niejedną przeprawę. Praca polskiego rzemieślnika z początku XIX stulecia. Popłynął wraz z przodkami Anny na emigrację do Ameryki, a w latach 70. zeszłego wieku wrócił razem z babką, która w tę skrzynię zapakowała dobytek. Na kufrze – ogromny zbiór kamieni. Inne zachomikowane są w piwnicy, umieszczone w wielu miejscach.