Miał premierę w Stanach w 2003 roku‚ w 2004 roku zdobył statuetkę Emmy za reality‚ był jednym z najczęściej komentowanych programów tego typu i doczekał się kilku wersji zagranicznych. Podobnie jak cieszący się wielkim powodzeniem reality "Jak się nie ubierać" oraz "Jak dobrze wyglądać nago" należy do kategorii programów‚ które pokazują‚ jak z źle ubranego/nieśmiałego/zapuszczonego/zakompleksionego faceta ekipa specjalistów może zrobić pięknego i przebojowego.
Czym wyróżnia się "Różowa Brygada"? Otóż tym‚ że bohaterami‚ czyli sprawcami metamorfozy jest pięciu gejów. Program stawia kwestię w sposób otwarty. Geje znają się na modzie i stylu lepiej niż heterycy i na pewno ich terapia wyjdzie na dobre facetowi (straight guy)‚ który, jak wiadomo‚ tymi rzeczami się nie interesuje. Co potwierdzają także jego rodzice oraz narzeczona (włosy myje chyba raz na trzy tygodnie‚ mówi).
Do dzieła przystępuje zatem pięciu wesołych chłopców ubranych w kolorowe‚ przykrótkie koszule i adidasy (program jest sprzed paru lat‚ dzisiaj nosiliby trampki). Każdy jest specjalistą od czego innego – mody‚ urody‚ wnętrz‚ jedzenia‚ popkultury. Wysyłają swego pacjenta do kosmetyczki‚ do fryzjera‚ kupują mu nowe krawaty i koszule. A on pokornie godzi się na farbowanie włosów‚ piłowanie i polerowanie paznokci‚ pedicure‚ nawet na kosmetyczkę‚ która depiluje włosy na karku. W domu też zen. Plakat z małpą‚ główna ozdoba lokalu, ląduje na śmietniku‚ podobnie jak stare kosmetyki z łazienki.
Program stawia kwestię gejowską w sposób u nas niepraktykowany. U nas atmosfera jest ciężka od niepewności‚ z jakiej właściwie strony podejść do sprawy. Geje twierdzą‚ że są prześladowani i cały świat oskarżają o homofobię. Niegeje popadają w poprawność‚ która nie pozwala o geju powiedzieć jednego krytycznego słowa‚ bo zaraz z linczem pojawi się pan Biedroń.
Tymczasem Amerykanie już się od sprawy zdystansowali. Sami geje mają tam więcej autoironii i dystansu do siebie‚ niegeje też mniej się boją‚ że przy najmniejszej krytyce zostaną napiętnowani. Przy czym konwencja programu jest żartobliwa. Przecież i tak nikt przy zdrowych zmysłach nie wierzy, że taka uskuteczniona przez gejów metamorfoza‚ nawet jeśli się ją przeprowadzi z sukcesem‚ będzie trwała. Wiadomo‚ że facet wróci do starych nawyków i po miesiącu od wizyty Różowych będzie miał w domu taki sam bajzel jak przedtem.
Program pokazuje gejów jako ekspertów od estetyki‚ natomiast heteryków przedstawia jako nieudaczników‚ którzy w tych sprawach są całkowicie bezradni. Powstaje pytanie‚ czy rzeczywiście istnieje rodzaj odrębnej gejowskiej subkultury? W powszechnej świadomości – tak. Każda kobieta wie‚ że kiedy idzie z mężczyzną kupić mu jakiś fragment ubrania‚ w którymś momencie zostaje postawiona sprawa – to jest gejowskie (żeby nie powiedzieć mocniej). Koszula zbyt dopasowana‚ za krótka‚ za jaskrawa‚ buty za lekkie‚ za spiczaste‚ spodnie zbyt obcisłe. I ta torba na ramię... Jest szósty zmysł‚ którym wyczuwamy geja – sposób mówienia‚ chód‚ nie mówiąc o naukowo zdefiniowanym "syndromie giętkiego nadgarstka". Intuicyjnie‚ całkowicie nienaukowo wyczuwamy, co jest w nim miękkie‚ kobiece. Na ten zmysł angielski ma nawet określenie – "gaydar" – skrzyżowanie słów "gej" i "radar".