Twarzą w twarz z kremem

W ciągu ostatniej dekady wklepywaliśmy sobie kolagen, botox, krem czekoladowy, maseczki lodowe, kosmetyki z IQ i nanocząsteczki. Teraz nadchodzi sezon bio- i ekokosmetyków

Publikacja: 14.05.2008 14:20

Ze statystyk prowadzonych przez producentów i dystrybutorów kosmetyków wynika, że Polki lubią nowości i nie boją się eksperymentów. – Kosmetyczne instytuty badawcze co roku wprowadzają na rynek nowe serie. W każdym kraju promuje się inne produkty. Do polskich salonów nowinki trafiają z co najmniej półrocznym opóźnieniem. Koncerny jeszcze nie doceniają naszego zakupowego potencjału – mówi Barbara Klimczewska, PR manager Instytutu Piękna Marionnaud specjalizującego się w sprzedaży selektywnych marek kosmetycznych.

Kosmetologia przeżywa intensywny rozwój od ponad 20 lat. Odkąd zapanowała moda na młodość. W 1985 roku na rynku pojawił się pierwszy preparat przeciwzmarszczkowy. Powstał w laboratorium Diora. – Nasi naukowcy odkryli liposomy, czyli nośniki składników aktywnych, które przenikają w głąb skóry. Jako pierwsi zastosowaliśmy je w kosmetykach, m.in. w kremie Capture Lift Complex Liposome – wyjaśnia Ewa Flak, PR manager marki Dior. – To był prawdziwy przełom w kosmetologii. Liposomy to pęcherzyki, których otoczka zbudowana jest z warstwy fosfolipidów, dokładnie tak, jak błona komórkowa każdej komórki naszego ciała. Gwarantują dostarczenie substancji aktywnych do głębokich warstw naskórka. Działają tak jednak tylko w skórze dojrzałej. W młodej bowiem pozbawiają komórki naturalnych zdolności do regeneracji – wyjaśnia dr Danuta Nowicka, asystent Kliniki Dermatologii, Wenerologii i Alergologii we Wrocławiu. W tamtych czasach kremy z liposomami reklamowano jako „jedyne skuteczne”. Liposomy stały się podstawowym składnikiem większości dostępnych na rynku kosmetyków. Stosowali je wszyscy, niezależnie od wieku i potrzeb skóry. – Dziś wiadomo, że preparaty zawierające liposomy nadają się dla skóry dojrzałej, starzejącej się, najlepiej w formie kuracji, a nie na co dzień. Niewskazane jest używanie tak silnych produktów przez osoby młode, których naskórek ma zdolności do naturalnej regeneracji – zauważa dr Danuta Nowicka.

– Z modą na kremy jest jak z modą odzieżową. Nie wszystko, co modne w danym sezonie, jest przeznaczone dla każdego. Krem, tak jak dobry ciuch, musi nam odpowiadać, być dostosowany do naszego stylu życia – zauważa dr Nowicka. Dziś prym na kosmetycznym rynku wiodą Dior, Chanel, Kanebo, Helena Rubinstein czy Lancome. Sukcesy odnoszą też nasze rodzime instytuty badawcze. Listę otwiera Laboratorium Kosmetyczne Dr Irena Eris. – Jako pierwsi na świecie w 2002 roku wprowadziliśmy do kosmetyków folacynę, czyli kwas foliowy – mówi Joanna Łodygowska z tej firmy. Kwas foliowy to witamina z grupy B rozpuszczalna w wodzie. Bierze udział w przemianach puryn i pirymidyn, czyli związków niezbędnych do wytwarzania kwasu DNA i RNA oraz niektórych aminokwasów. Folacyna ma silne właściwości regenerujące, przyspiesza naprawę DNA oraz zapewnia profilaktykę uszkodzeń DNA powstałych np. w wyniku działania promieni UV. Jest też substancją, która doskonale wygładza i poprawia elastyczność skóry. Działa również przeciwstarzeniowo i przeciwzmarszczkowo, stosowana jest więc m.in. w kosmetykach przeciw tzw. fotostarzeniu się skóry – tłumaczy Joanna Łodygowska. Badania prowadzone przez Centrum Naukowo-Badawcze Dr Irena Eris wykazały także, że preparaty z kwasem foliowym stosowane przez pacjentów podczas radioterapii chronią ich skórę przed uszkodzeniami i przykrymi dolegliwościami, które towarzyszą naświetlaniom promieniami Roentgena. – Po radioterapii skóra jest bardzo wysuszona, czasem zaczerwieniona lub wręcz poparzona. Kwas foliowy zawarty w kremie dzięki swoim właściwościom regenerującym odbudowuje zniszczone komórki skóry na poziomie DNA. Ma też silne właściwości nawilżające – wyjaśnia Joanna Łodygowska.

Jednak zanim do czołówki kreatorów kosmetyków dołączyło Centrum Badawcze Dr Irena Eris, zapanowała moda na kolagen – eliksir młodości. – Początkowo kolagen był pochodzenia zwierzęcego, potem roślinnego, a dziś pozyskuje się go za pomocą procesów biotechnologicznych – wyjaśnia dr Danuta Nowicka. – Kolagen to główne białko nadające strukturę naszej skórze. Gwarantuje jej sprężystość i jędrność oraz odporność na rozciąganie. Występujący u osób młodych kolagen ma zdolności utrzymywania wody, działa więc nawilżająco – wyjaśnia dr Danuta Nowicka. Niestety, w procesie starzenia kolagen traci te właściwości, przez co skóra traci jędrność i elastyczność. – Nakładany w postaci kremów kolagen nie wniknie w skórę i nie spłyci zmarszczek ani bruzd. Żeby przyniósł pożądany, odmładzający efekt, trzeba go wstrzyknąć bezpośrednio do skóry, a nie nakładać np. w postaci kremu, serum czy płatków. Stosowany w preparatach kosmetycznych kolagen jest jedynie nośnikiem wody do naskórka. Ma więc właściwości wyłącznie nawilżające – wyjaśnia dr Danuta Nowicka.

Show-biznes zachwycił się działaniem toksyny botulinowej już w latach 80., ale dopiero na przełomie wieków pojawiły się kosmetyki, które – jak botox – miały „prasować zmarszczki”. Zawierały jednak nie botox, lecz peptydy, czyli rodzaj pseudobotuliny, która budową i sposobem działania przypomina toksynę botulinową, nie ma jednak tak silnych właściwości. Etykiety „botox effect”, „botox like” miały być obietnicą skutecznego pozbycia się zmarszczek. Ale nie przyniosły oczekiwanych efektów. Alternatywa dla czasami bolesnych iniekcji okazała się nieskuteczna. – Z powodu niedoskonałości wykorzystywanych substancji i niewprowadzenia ich w głąb naskórka – tłumaczy dr Danuta Nowicka.

Początek XXI wieku rozpoczął erę kosmetyków z kwasami owocowymi. Dzięki nim powstały preparaty zawierające alfahydroksykwasy, czyli kwasy owocowe, które mają działanie złuszczające. W drogeriach pojawiły się kosmetyki z etykietami: „domowy peeling” czy „domowa mikrodermabrazja”. – Jednak preparaty kosmetyczne z kwasami owocowymi dostępne w drogeriach są doskonałe dla skóry zdrowej, niewymagającej głębokich złuszczeń, bez blizn, przebarwień i zmarszczek, gdyż są oparte na bazie jednego tylko kwasu owocowego – glikolowego. Przy zmianach na skórze efekt może przynieść tylko zabieg zrobiony w gabinecie kosmetycznym lub dermatologicznym. Potrzebne są bowiem innego rodzaju kwasy owocowe, np. przy cerze trądzikowej kwas salicylowy. Poza tym zabiegi dermatologiczne oparte są też na kwasach o większym stężeniu niż te w kremach. Preparaty ogólnie dostępne można stosować tylko do podtrzymania efektów zabiegów lub przygotowania do nich skóry – mówi dr Danuta Nowicka.

2006 rok przebiegł pod hasłem nanotechnologii. Wszystko było nano-. Hitem stały się nanosomy, cząsteczki o średnicy tysiąc razy mniejszej niż średnica komórek naszego ciała. Nano- były kosmetyki najnowszej generacji. – Osiągnięciem nanotechnologii w kosmetyce było opracowanie cząsteczki tysiąckrotnie mniejszej od liposomu. W tak mikroskopijnym aktywnym nośniku substancji czynnych można przenieść więcej witamin w głąb naskórka. Na razie nanosomy, ze względu na swoją budowę, mogą przenosić jedynie substancje rozpuszczalne w tłuszczach, ale ze względu na swoje rozmiary docierają głębiej niż liposomy, które przenoszą substancje rozpuszczalne zarówno w tłuszczach, jak i w wodzie – wyjaśnia dr Danuta Nowicka. Pojawiły się m.in. nanomaski firmy Clarena oraz seria kosmetyków Nano Entree firmy Eris. – Wykorzystano w niej jako nośnik witaminę B12, nanocząsteczkę, która dzięki swoim małym rozmiarom dociera do głębszych warstw naskórka. Już po upływie doby od aplikacji ilość witaminy B12 w naskórku jest czterokrotnie większa w porównaniu z ilością uwalnianą z liposomów – tłumaczy Joanna Łodygowska. – Z badań wynika, że kremy te pożądane efekty przynoszą szczególnie osobom o cerze dojrzałej i wymagającej znacznej regeneracji. Nie powinny ich jednak stosować osoby młode oraz alergicy, ponieważ wprowadzenie tak głęboko substancji potencjalnie alergizujących może spowodować silną reakcję uczuleniową – ostrzega.

Trendy takie, jak inteligentne kosmetyki, antystresowe i dotleniające, mamy za sobą. Chwilę hitem były też smakowicie wyglądające i pachnące witaminowe sorbety, odstresowujące kisiele i wygładzające musy. Pachnące czekoladą, białą herbatą czy świeżymi owocami preparaty miały pozbawić nas cellulitu, przyspieszyć spalanie tłuszczu i relaksować po męczącym dniu pracy. Dziś wspomnieniem są też lodowe i rozświetlające maseczki. – Obecnie na rynku kosmetologicznym rysuje się trend przeciwny do tych dominujących jeszcze w ubiegłym roku. Pojawia się coraz więcej kosmetyków oznaczonych „eko-„ czy „bio-„. Są to preparaty, które pozyskuje się – przy wykorzystaniu najnowszych osiągnięć technologicznych – ze składników naturalnych, z ograniczoną ilością sztucznych konserwantów, środków barwiących i zapachowych – zauważa dr Danuta Nowicka. Na etykietach kosmetyków są wyciągi najróżniejszych egzotycznych roślin: ryż japoński, dzika orchidea, kiełki soi i noni, oraz naturalne przeciwutleniacze zawarte m.in. w owocach lotosu, baobabu, mango, pomarańczy, trawie cytrynowej, maśle shea czy soi. Listę zamykają: rafa koralowa, macica perłowa, szlachetne metale ze złotem na czele i kamienie, np. bursztyn. – Przed zakupem spójrzmy na skład chemiczny wybranego preparatu. Zdarza się bowiem, że daleki jest od obiecywanej „naturalności” – przestrzega dr Danuta Nowicka. Specjalistka radzi, by przed wyborem kosmetyków, tak jak przed wyborem kreacji, skorzystać z porad profesjonalistów. – Tylko właściwie dobrana pielęgnacja, a nie ślepe podążanie za „kremową modą”, da efekt zdrowej, dobrze wyglądającej skóry, która jak dobrze dopasowana kreacja zawsze zrobi wrażenie – puentuje dr Danuta Nowicka.

Kultura
Łazienki Królewskie w Warszawie: długa majówka
Kultura
Perły architektury przejdą modernizację
Kultura
Afera STOART: czy Ministerstwo Kultury zablokowało skierowanie sprawy do CBA?
Kultura
Cannes 2025. W izraelskim bombardowaniu zginęła bohaterka filmu o Gazie
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Kultura
„Drogi do Jerozolimy”. Wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne