Kamuflaż, manifest, byle co

Czy styl ubierania się przedstawicieli środowiska plastycznego – artystów i kuratorów – wyróżnia się na tle innych profesji? Z moich obserwacji wynika, że tylko nielicznych, i to wcale nie tych, którzy grają pierwsze skrzypce. Jak się noszą ludzie polskiej sztuki? - ocenia Monika Małkowska

Aktualizacja: 26.06.2008 15:18 Publikacja: 26.06.2008 00:47

Kury i oprychówka Leona Tarasewicza

Kury i oprychówka Leona Tarasewicza

Foto: Rzeczpospolita

Zasada jest prosta: im kto ma wyższą pozycję, tym mniej ją podkreśla. Poza tym szkoda mu czasu na strojenie się. Ponadto jest zajęty prawdziwą sztuką.

Przyjrzyjmy się czołówce naszych artystów. Na oko można by ich wziąć za pracowników fizycznych.

Niezależnie od wieku większość paraduje w spranych T-shirtach, bajowych bluzach z kapturem, rozciągniętych swetrach. Do tego dżinsy lub luźne bermudy. Włosy krótko obcięte; może być łysa pała. Kucyk czy balejaż to obciach.

Taki spartański image przyjęli m.in. Mirosław Bałka, Robert Kuśmirowski, Wilhelm Sasnal. Odcina się wystylizowany na gwiazdora Piotr Uklański. A także Leon Tarsewicz, trochę macho, w nieodłącznej czapce z daszkiem oraz czarnej marynarce nałożonej na podkoszulek. Jednak najchętniej nosi wędkarską kamizelkę z tysiącem kieszeni.

Niemal identycznie – antymodnie i aseksualnie – noszą się największe damy naszej sztuki. Niezależnie od generacji, od Magdaleny Abakanowicz poprzez Zofię Kulik do Katarzyny Kozyry. Do wyjątków należy Zuzanna Janin, która sportowy uniseks doprawia kobiecym wdziękiem.

Coraz rzadziej na artystycznym firmamencie pojawiają się malownicze postaci, ekstrawaganci. Takim unikatem jest Teresa Starzec, malarka prowadząca Fundację Atelier, czyli prywatną szkołę plastyczną. – Obracam się wśród młodych ludzi i dzięki nim nabrałam w ubieraniu odwagi – przyznaje. – Przestałam się przejmować wyglądem, polubiłam siebie. Mini, dlaczego nie? Do grubych rajstop. Żaden kolor, nawet najostrzejszy, nie jest zakazany. Ubieram się kobieco, choć w robocie jestem „facet”. Nigdy nie wkładam dwa razy tej samej kompozycji. Uważam to za osobny rodzaj twórczości. Co rano improwizuję nowy „obraz” – a mam na to pięć minut. Zaczynam od rajstop, do których dobieram resztę. Buty zawsze na płaskim obcasie. Zakupów ciuchowych także dokonuję w biegu. I zawsze za grosze. Mam swoje ulubione miejsca – Ryłko, butik Lilla Róż przy Tamce, second handy w Wiźnie nad Narwią, końcówki kolekcji we Władysławowie. Moje ubrania mają potem kolejne wcielenie – jako elementy martwych natur w Atelier.

A jak prezentują się przedstawiciele profesji związanych ze sztuką? Kuratorzy prestiżowych galerii często popierają luz graniczący z nonszalancją. Łukasz Gorczyca i Michał Kaczyński z Rastra noszą się identycznie, jak współpracujący z nimi twórcy – czyli bez odlotu. Stach Szabłowski z Zamku Ujazdowskiego podkreśla indywidualność ciemną, grubą oprawką okularów kontrastującą z płową, strzępiastą czupryną. Plus kurtka w moro.

Panie ze środowiska kuratorskiego preferują styl neutralno-sportowy. Masza Potocka, szefowa krakowskiego Bunkra, zawsze wygląda, jakby wybierała się na rajd po górach. Sneakersy, spodnie z wieloma kieszeniami na nogawkach, pikowana kamizela. – Nie uznaję torebek, muszę mieć wolne ręce – przyznaje. – Cały majdan upycham po kieszeniach. Jak facet. Bo zawód kuratora,to męskie zajęcie.

Hanna Wróblewska, wicedyrektorka Zachęty, na jednym z wernisaży zadziwiła wszystkich, gdy… pojawiła się w sukience. – I co mi z tego przyszło? Nie miałam odpowiednich butów, co mi natychmiast „życzliwi” wypomnieli – wzdycha. – Gdybym jak zwykle wystąpiła w spodniach, nikt by na nie nie zwrócił uwagi.

– Do wyglądu przywiązuję wagę, gdy mam wolną chwilę, co prawie nie zdarza się – śmieje się Monika Szewczyk, szefowa białostockiego Arsenału, jedna z najaktywniejszych polskich kuratorek. – Najbezpieczniejsza jest czerń, toteż mam najwięcej ciemnych ubrań. Buty kupuję u Ryłki albo za granicą.

Joanna Mytkowska, dyrektor Muzeum Sztuki Nowoczesnej, stylizuje się na damę z międzywojnia, podkreślając swą „niewspółczesną” urodę. Klasyczną kobiecą elegancję z kroplą artystycznego luzu reprezentuje Agnieszka Morawińska, dyrektor Zachęty. Stonowane kolory, tkaniny doskonałej jakości, znane marki; prawie nigdy spodnie. Anda Rottenberg jest ascetycznie elegancka: białe jeansy i takiż sweter, skórzana prosta kurtka. Czasem lniane sukienki z Jackpotu. Ozdób brak. – Nie mam ulubionego butiku ani marki – wyznaje. – Sklepy pełne są ciuchów dla młodych. Coraz trudniej przychodzi mi znaleźć coś, w czym czuję się dobrze.

Dorota Monkiewicz, kuratorka zbiorów współczesnych warszawskiego Muzeum Narodowego, potrafi zaskoczyć odjazdowym ciuchem z outletów – jak choćby garniturem z łososiowej skórki od Marka Jacobsa. Wyrazisty styl ma Milada Ślizińska, kuratorka Zamku Ujazdowskiego. – Przez wiele lat moimi ulubionymi projektantami byli Issey Miyake i Rei Kawakubo z Comme des GarconS. Szafę kompletowałam przy okazji zagranicznych wyjazdów, głównie w Nowym Jorku. Tam jest nieporównywalnie taniej niż u nas.

Niektórzy za pośrednictwem wyglądu manifestują estetyczne upodobania oraz profil galerii.

Mira Arens prowadząca Zapiecek, najstarszą warszawską galerię ze sztuką współczesną lansuje klasykę w sztuce i w ubiorze: czarne spodnie, biała jedwabna góra, na szyi zawsze perełki. Bożena Kulczyńska z Galerii Opera steruje w kierunku oryginalnego designu ze znakiem jakości – wyszukuje ciuchy w firmowych butikach. Elżbieta Kochanek-van Dijk z Galerii Milano nie boi się błysnąć ostrymi kolorami i nieszablonowymi fasonami, które nieraz wyszukuje w holenderskich butikach. Natomiast Klima Bocheńska na superokazje narzuca jaskrawy żakiet z jedwabnej tafty, szyty na miarę w Tajlandii.

A panowie? Nieskazitelnie wykwintny marszand Piotr Nowicki na wyjście nie waha się wpiąć w klapę kaszmirowej marynarki broszy z gigantycznym ametystem. Krakauer Andrzej Starmach na co dzień paraduje w oficjalnej czerni i białej koszuli.

Upodobaniem do markowej ekstrawagancji wyróżnia się Sarmen Belgarian, zadomowiony w Polsce Ormianin, niezależny kurator. – Wolę jedną świetną rzecz niż kilka byle jakich – deklaruje. – W Berlinie odkryłem outlet Hosseina Chalayana, gdzie zamówiłem torbę. Ale popieram też naszych projektantów. Swego czasu bardzo lubiłem design poznańskiej grupy Mixer.Zdaniem młodych marszandów klasa stroju znamionuje zawodowy sukces. – W szafie mam kilka rzeczy na krzyż – mówi Monika Branicka, od niespełna roku prowadząca w Berlinie galerię wespół z Małgorzatą Żak (galeria Żak/Branicka). – Ale do pracy zabieram dwie bluzki, na zmianę. Muszę wyglądać i czuć się jak spod igły.

Podobnie uważa Zuzanna Sokalska, szefowa warszawskiej Galerii Art NERW media. Czarna dżersejowa sukienka Soni Rykiel, na nogach złote pantofle Bottega Venetta, na nosie okulary Chanel. – Kupuję tylko markowe rzeczy, bo klienci z mojego pokolenia zwracają na to uwagę – zauważa. – Dla nich to wskazówka, czy galeria dobrze prosperuje.

W zakresie garderoby nikt z galerystów nie może równać się z Grażyną Kulczyk. Nigdy nie powtarza tej samej kreacji; nie zdarza się, żeby jakikolwiek detal jej stroju był przypadkiem. Ale to zupełnie inna bajka.

W PRL za najlepiej ubrane kobiety uchodziły plastyczki. Brak kasy i możliwości nadrabiały odwagą i pomysłami. O niektórych artystkach do dziś krążą legendy. W latach 60. za wzorzec mody uchodziła Teresa Pągowska – zjawiskowo piękna, ubrana jak z paryskiego żurnala. Krótkie włosy, sylwetka modelki. Do końca życia seksowna. Markowe ciuchy, lecz dyskretne. Na wyjście stara biżuteria.

– Trzy lata temu – a była już pod osiemdziesiątkę – poprosiła mnie, żebym pojechał z nią kupić torebkę – opowiada Maciej Buszewicz, kiedyś jej student, potem kolega belfer z ASP. – Miała chanelki czy diory, ale stwierdziła, że czuje się z nimi „staro”. Chodziło jej o coś en vogue. Uznała, że jako ojciec trzech córek wiem, co noszą młodzi.

Sam Buszewicz nosi się jak większość projektantów. Kiedy na Międzynarodowe Biennale Plakatu (właśnie trwa 21. edycja) zjeżdżają się uczestnicy z całego świata, w ogrodach wilanowskich, gdzie celebrowana jest feta, robi się… czarno. – Bo czarny, to najładniejszy kolor – upiera się Wojciech Freudenreich, wybitny grafik designer.

– Dziesięć lat temu w środowisku artystycznym szczytem szpanu były militarne kurtko-płaszcze w kolorze khaki, zwane korea – wspomina Emilia Piekarska-Freudenreich, malarka. – Pamiętam pewną plenerową imprezę – wszyscy w khaki, jak spotkanie komandosów.

A gdzie ubierały się plastyczki z PRL? – Biegały na ciuchy, przerabiały amerykańskie łachy, buty same malowały – przypomina sobie Emilia. – Na tle szarzyzny każda czuła potrzebę zabłyśnięcia tęczą. To była po trosze działalność artystyczna, a częściowo – manifestacja polityczna: nie damy się czerwonemu!

Zasada jest prosta: im kto ma wyższą pozycję, tym mniej ją podkreśla. Poza tym szkoda mu czasu na strojenie się. Ponadto jest zajęty prawdziwą sztuką.

Przyjrzyjmy się czołówce naszych artystów. Na oko można by ich wziąć za pracowników fizycznych.

Pozostało 97% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"