Tydzień temu opactwo benedyktynów w Tyńcu zaroiło się od ludzi. Organizowane po raz drugi przez tamtejszych zakonników targi odwiedziło około 15 tysięcy osób. – Samych tylko produktów benedyktyńskich było czterysta – mówi ojciec Zygmunt Galoch, dyrektor Benedicite, czyli jednostki gospodarczej opactwa w Tyńcu. Współpracuje ona z 40 firmami, które – według dostarczanych przez mnichów receptur i pod ich kontrolą – wytwarzają benedyktyńskie specjały.
Wszystkie wyroby ojcowie wyłożyli na straganach ustawionych na dziedzińcu ich prawie tysiącletniego klasztoru.
Było w czym wybierać. Od pieczonych chlebów, tradycyjnych przetworów owocowych i warzywnych (np. konfitury: posoborowe, kontemplacyjne) przez miody, sery, ciastka, smakowite wędliny aż po nalewki i likiery. Sprzedawano słynne tynieckie cukierki korzenne, eukaliptusowe, lawendowo miodowe, ale także... koperkowe. W smukłych butelkach nalewki, m.in. jałowcową, miodową, jarzębinową, a także "brzytewkę", czyli konfiturę z wiśni na rumie. Wreszcie wina produkowane przez zagraniczne klasztory.
Powodzeniem cieszyły się piwa klasztorne. – Mamy trzy odmiany, nazwane zgodnie z zakonną hierarchią: szafarz to piwo ciemne, miodowe, przeor, mniej słodki, oraz jasny i z goryczką opat – wyjaśniał jeden z mnichów.
Swoje smakołyki przywieźli też do Tyńca inni klasztorni producenci. Mnisi z Lubinia w Wielkopolsce pokazali szlagier tegorocznego targu: benedyktynkę. To likier z 21 ziół, świetny na wzmocnienie organizmu i wszelkie dolegliwości układu pokarmowego. Rozgrzewający, kojący migrenę i poprawiający sen. A jednocześnie, jak zapewniają zakonnicy, doskonały do koktajli, lodów, kawy oraz do piwa, któremu nadaje niepowtarzalny smak.