Zasady wypracowane niegdyś przez użytkowników usenetu (bo tak nazywa się ta część sieci) rozciągają się na wszelkie formy komunikacji elektronicznej: od komentarzy pod tekstami na portalach czy w serwisach blogowych po fora internetowe.
Zakazane są tu wpisy zawierające linki i treści reklamowe czy komercyjne oraz wpisy obrażające innych uczestników dyskusji. Źle odbierane jest także wielokrotne umieszczanie swojego wpisu (zwłaszcza gdy jego opublikowanie zależy od zgody moderatora).
Netykieta obowiązuje także w codziennej korespondencji elektronicznej – w mailach czy komunikatorach internetowych. Najważniejszą zasadą jest zakaz spamu, a mianem tym określa się zwyczajowo każdą wiadomość (nie tylko reklamową), której odbiorca się nie spodziewał lub nie chciał otrzymywać. W złym tonie jest zatem pisanie listów do wszystkich pracowników firmy. Jeśli zaś musimy wysyłać e-mail do wielu odbiorców, używajmy pola "BCC" (lub "UDW" – "ukryte do wiadomości"). Nie każdy sobie życzy, by jego adres został ujawniony pozostałym.
Do spamu zaliczyć można pojawiające się (choć coraz rzadziej) tzw. łańcuszki szczęścia oraz – chyba nieśmiertelne – listy z dopiskiem "wyślij ten list do jak największej liczby znajomych". Mało kto zadaje sobie trud sprawdzenia, czy apel zawarty w liście jest aktualny, a nawet prawdziwy, i na przykład wysyłamy w świat apele o pomoc dla dziecka, które kilka lat temu chorowało na białaczkę i dawno już nie żyje.
Netykieta wzorem reguł z list dyskusyjnych określa też sposób pisania i odpisywania na listy elektroniczne. Zgodnie z jej zasadami odpowiedzi na e-maile (co wydaje się logiczne, choć dziś jest niemal niespotykane) powinniśmy umieszczać pod ich treścią, używając tylko tego fragmentu, do którego odnosi się nasza odpowiedź. Nie powinno się także nadużywać emotikonek (ozdobników i "uśmieszków") oraz – co ważne – wielkich liter. Wyrazy pisane kapitalikami w sieci traktowane są jak krzyk, a nikt nie lubi, gdy się na niego krzyczy.