1001 drogich drobiazgów mody

Buty i torby to współczesne fetysze mody. Nie są już przystawkami, lecz daniem głównym. Nowości roku 2009 prezentuje Międzynarodowy Salon Dodatków w Paryżu

Aktualizacja: 01.04.2009 07:53 Publikacja: 01.04.2009 00:49

Seria półbutów unisex firmy Camper „Together” zaprojektowana przez gwiazdę hiszpańskiego designu, Ja

Seria półbutów unisex firmy Camper „Together” zaprojektowana przez gwiazdę hiszpańskiego designu, Jaime Hayona, jest do kupienia w internecie

Foto: materiały prasowe

Pokaz mody widziany na żywo to spektakl fascynujący, zwłaszcza w Paryżu. Jednak przez kilkanaście sekund obecności modelki na wybiegu trudno się zorientować, co naprawdę miała na sobie. A moda to także, a może przede wszystkim, materiałoznawstwo. Trzeba ubrania dotknąć, zobaczyć, z czego jest zrobione, jak skrojone, gdzie ma szwy i cięcia.

Kontrola empiryczna jeszcze bardziej się liczy przy dodatkach. Na podium buty, torby, biżuteria ledwo zdążą mignąć, a tu subtelne różnice decydują o jakości i klasie. Dodatki stały się współczesnymi fetyszami mody. W przeciwieństwie do ubrań nie rozróżniają ani wieku, ani tuszy, dodają życia codziennym służbowym spodniom, spódnicom i marynarkom. Nadają się na symbole statusu, co marketing umiejętnie wygrywa. Zmieniamy je częściej niż ubranie główne.

Równolegle z tygodniem pre^t-a`-porter, dwa razy do roku, już od 20 lat odbywa się w Paryżu impreza nie mniej ważna – Międzynarodowy Salon Dodatków. W ogrodzie Tuilerii rozkładane są na cztery dni dwa wielkie namioty, a w nich stoiska z butami, biżuterią, apaszkami, kapeluszami, parasolami, rękawiczkami. W tym roku wystawiało się 313 firm z różnych krajów, głównie z Francji, Włoch, Wielkiej Brytanii, USA i Japonii. Polskich niestety nie zauważyłam. Zwiedzających było 12 tysięcy, większość to handlowcy zamawiający towar, reszta – dziennikarze. Na targach oczywiście nie można nic kupić, to tylko prezentacja. Kto prowadzi sklep, może towar zamówić, ale nie mniej niż dziesięć sztuk przy torbach czy biżuterii, więcej – przy butach czy apaszkach.

[srodtytul]Korale jak kiełbasy[/srodtytul]

Najwięcej, bo aż 100 wystawców, prezentuje biżuterię. Po czasach oszczędności można by się spodziewać skromniutkich łańcuszków, dyskretnych bransoletek itp. Nic z tych rzeczy. Teraz to biżuteria nosi nas, nie my biżuterię. Najmodniejsze wielkie naszyjniki – plastrony z kamieni półszlachetnych, srebra, pęta korali z surowych kamieni, wielkie jak kiełbasy, gigabransoletki wymagają od nas sporej wytrzymałości. Piękne to, przyznaję, ale udźwig potężny. Najprzyjemniejszy chyba będzie moment, kiedy człowiek z tych kilogramów będzie mógł się rozbroić.

W imperium toreb w sezonie 2009/2010 nadal króluje rozmiar XXL. Wygodne to, bo wszystko się mieści, gorzej, gdy trzeba znaleźć klucze czy portmonetkę.

Oglądając setki toreb, zastanawiałam się, czy jest jeszcze coś, czego nie można zrobić ze skórą. Plisować, zaplatać w warkocze, drapować, wybielać, haftować, lakierować – to mało. Przede wszystkim trzeba postarzać. Czy to, że nic nie chce dziś wyglądać jak nowe, ma związek z kryzysem? A może to wszechobecna moda vintage?

[srodtytul]Torby wielkie i znoszone[/srodtytul]

Powstaje wrażenie, jakby producenci mieli poczucie winy, że sprzedają nowy towar. W związku z tym wszystko ma wyglądać tak, jakby to już kiedyś ktoś nosił. Poza nurtem głównym, czyli wielkimi codziennymi torbami, mamy także całą gamę stylów retro. Kuferki, skrzyneczki, najmodniejsze kopertówki i różne figlarne gadżety, raczej na okazję niż na co dzień.

Kilku awangardzistów proponuje torby wielozadaniowe. Po przypięciu/odpięciu rączek można ze zwykłej torebki miejskiej zrobić plecak albo kopertówkę na wieczór.

Z ciekawością zapoznawałam się z cenami toreb oferowanych na Salonie. Mając za sobą lustrację paryskich sklepów, gdzie dobre skórzane średniomarkowe torby kosztują nie mniej niż 400 euro, a luksusowe ponad tysiąc, chciałam się dowiedzieć, ile też warte są w sprzedaży hurtowej. Otóż torba, za którą w butiku płacimy na przykład 800 euro, w hurcie kosztuje 100. Widać, jak olbrzymia jest wartość dodana. A im z wyższej półki przedmiot, tym różnica jest większa. To dlatego zarobki w branży luksusu dorównują wynagrodzeniom menedżerów banków. Nie dziwię się, że Karl Lagerfeld kupił sobie już szóstą willę.

[srodtytul]Buty męsko-damskie[/srodtytul]

Dział obuwia podzielił się na dwie frakcje: wysokich obcasów i balerynek. Opcji środkowej, czyli niewielkich obcasów, brak. Odnotowałam również wyginięcie (mam nadzieję, że chwilowe) gatunku mokasyny, fasonu tak popularnego jeszcze parę lat temu. Zostały całkowicie wyparte przez balerynki. Ponieważ stronnictwo obcasów już całkowicie odleciało w ekstrema – są już tak idiotycznej wysokości i o tak surrealistycznych konstrukcjach – frakcja butów wygodnych musi zaatakować wzmożonym pragmatyzmem. Przecież 90 procent ludzi (także na paryskich ulicach) chodzi w butach na płaskim obcasie.

Rozrasta się grupa obuwia unisex. To jedno z genialnych uproszczeń naszych czasów oraz kontra dla zwariowanych propozycji kreatorów. Z mężczyznami dzielimy już dżinsy, koszule i kurtki. Teraz będziemy także dzielić buty. Przykładem jest kolekcja Together Campera, której wprawdzie nie było na Salonie, ale jest do nabycia po sąsiedzku, w... Muzeum Sztuki Dekoracyjnej. Nawet nie w sklepach Campera, których w Paryżu jest kilka, tylko w muzeum. Campery trafiły tam jako wzorowy artefakt użytkowej sztuki nowoczesnej: proste a innowacyjne. Pięknie skonstruowane sznurowane półbuty są w kilku soczystych kolorach – łącznie z podeszwą – niebieskim, różowym, żółtym, czerwonym. Zaprojektował je dla Campera młody Hiszpan Jaime Hayton. Męskie i damskie różnią się tylko rozmiarem, fason, kolor oraz konstrukcja są te same.

[srodtytul]Kaszmir dla ubogich[/srodtytul]

W dziale szali i apaszek (19 wystawców) nabiera się przekonania, że świat oszalał dzisiaj na punkcie kaszmiru. Ta cudowna materia pozyskiwana z sierści kóz żyjących w Tybecie daje to, co najcenniejsze – luksus ukryty, osobisty.

Ale kaszmir ze względu na modę podejrzanie się ostatnio zdemokratyzował. Robi się z niego nie tylko swetry, szale, apaszki, ale też koce, narzuty, kapcie, szlafroki, ubranka dla dzieci oraz stroje domowo-relaksowe. Mają go sieciówki, takie jak Gap, H&M, Benetton. I tam jakość jego także się zdemokratyzowała, żeby nie powiedzieć – spauperyzowała. Jednak tu na Salonie oferuje się towar najwyższej jakości.

Zachwyciła mnie kolekcja firmy Himalayan Cashmere Company. Młodzi i przystojni kalifornijscy blondyni założyli firmę, która z najpiękniejszych kaszmirów i paszmin robi szale. Lekkie jak mgła i w kolorach także zbliżonych do mgły, duży szal waży nie więcej niż 100 gramów. Cudownie mieć coś takiego przy szyi.

Widać, jak szalik, dawniej sprzęt dla ciepła, stał się kolejnym statusowym gadżetem.

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"