Jestem bardzo przeciętny

Rozmowa: Stanisław Fiszer, architekt, polski architekt mieszkający na stałe we Francji. Prowadzi również w Warszawie pracownię Fiszer Atelier 41

Publikacja: 21.04.2009 01:22

Arkady Kubickiego w Warszawie po przebudowie

Arkady Kubickiego w Warszawie po przebudowie

Foto: Rzeczpospolita, Jak Jakub Ostałowski

Red

[b]„Rz”: Wyjechał pan z Polski w 1962 r. Dlaczego?[/b]

[b]Stanisław Fiszer:[/b] Wydawało się normalne, że się wyjeżdża. Mój ojciec był architektem, zrobił bardzo ładne domy w Warszawie. Nie wrócił z obozu i jego przyjaciele zajęli się mną. Moim ojczymem był prof. Lam. Matka wytłumaczyła mi, że zawód architekta polega na tym, iż się bierze na siebie pewną odpowiedzialność. A w tamtym systemie państwowych biur projektowych nie było takiej możliwości. Mówiła tak: jeżeli chcesz coś robić, nie możesz wpaść w tę pułapkę nieodpowiedzialności.

[b]Czemu wybrał pan akurat Francję?[/b]

Francja była wtedy takim punktem odniesienia nie do ominięcia. Jest niewyczerpywalna. Normalne życie francuskie jest do spokojnego konsumowania. Ludzie tam naprawdę bardzo dobrze żyją. Matka była malarką i w domu istniał kult malarzy francuskich, kult tego rodzaju przyjemności.

[b]Estetycznych?[/b]

Natury estetycznej, choć Bóg jeden wie, czy malarstwo jest przyjemnością estetyczną czy fizjologiczną. Emocje, jakie się odczuwa przed obrazem Carpaccia w Wenecji, są, moim zdaniem, bardziej fizjologiczne niż estetyczne. Poza tym podziw dla umiejętności tych ludzi jest przyjemnością uświadomienia sobie, że oni to potrafili zrobić. Trudno sobie wyobrazić, że Tintoretto „trzasnął” Scuola San Rocco w trzy tygodnie. Miał wspaniały warsztat, czyli rzemiosło.

[b]A architektura jest sztuką czy rzemiosłem?[/b]

Oczywiście rzemiosłem, a nie sztuką. Jest odpowiedzią na potrzebę zamawiającego. Trudno, żeby ktoś zaczął pracować, mówiąc, że robi dzieło sztuki. To jest niedopuszczalne i ideologicznie, i technicznie.

[b]To jak było z zamówieniami, gdy przyjechał pan do Francji?[/b]

W Paryżu czekała na mnie praca i przyjaciele, z którymi pojechałem na narty i złamałem rękę. Michel Ecochard, zupełnie genialny facet, wyrzucił mnie z pracy po czterech miesiącach. Dostałem od niego rano list pożegnalny pocztą pneumatyczną – taka wtedy w Paryżu działała: „Panie Fiszer, nie mogę już dłużej wytrzymać”. Może dlatego, że spóźniałem do pracy, że byłem trochę chaotyczny.

[b]A później?[/b]

Praktycznie nigdy nie miałem klientów prywatnych, wygrałem 40 konkursów na obiekty publiczne. To znaczy, że jestem bardzo przeciętny. To nie jest paradoks, tylko praktyczne stwierdzenie. Żeby wygrać konkurs, trzeba mieć większość głosów. A ktoś, kto ma większość głosów, jest na pewno przeciętny.

[b]Przyjeżdżał pan do Polski?[/b]

Po raz pierwszy po 19 latach, w czerwcu 1981 r. Potem w stanie wojennym staraliśmy się pomagać. W moim mieszkaniu był magazyn transportów, które jechały do Polski. W czasie protestów wieszaliśmy za szelki nasze dwuletnie dzieci na kratach polskiej ambasady.

[b]Nie protestowały?[/b]

Nie, były zachwycone.

[b]Żałował pan kiedyś wyjazdu z Polski?[/b]

Ani przez sekundę.

[b]To może zabrał pan ze sobą jakiś nieprzyjemny bagaż?[/b]

Żadnego. Tylko idioci mają złe wspomnienia.

[b]A czy pan ma w ogóle jakieś problemy?[/b]

Nigdy żadnego. Takie zdanie może denerwować. W polskiej retoryce jest nie do przyjęcia, dlatego że polska retoryka przeważnie polega na trudnościach. Tymczasem można by sformułować doktrynę: jest zabronione mieć trudności. Jeżeli ktoś ma trudności, to znaczy, że się nie zastanowił na czas, że zaczyna robić błędy. Tak jak w szachach.

[b]Chyba każdy kiedyś robi błąd w szachach?[/b]

Niekoniecznie. Jeśli ktoś zagra lepiej niż ty, to nie znaczy, że zrobiłeś błąd.

Kultura
Podcast „Rzecz o książkach”: Wojna szybko się nie skończy – Aldona Hartwińska
Kultura
Anna Łazar dyrektorką Centrum Sztuki Współczesnej – Zamek Ujazdowski w Warszawie
Kultura
NIK w MSN. Czy kontrola wpłynie na kampanię prezydencką Rafała Trzaskowskiego?
Kultura
Biblię Gutenberga można wystawiać tylko przez 60 dni w roku
Kultura
Krystian Zimerman wygrał w sądzie pieniądze za dawne tournée