Zaczęło się 15 lat temu, kiedy przy rondzie Grunwaldzkim zbudowano Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha – niezwykły budynek o skomplikowanej geometrii, z falistym dachem nawiązującym formą do pobliskiej rzeki. Jego ideę naszkicował japoński architekt Arata Isozaki, a wcielili w życie – w kamieniu, drewnie i szkle – Krzysztof Ingarden i Jacek Ewý wraz z zespołem JET Atelier. Następne pokolenie architektów zrobiło podobnie: futurystyczną bryłę hotelu Park Inn wymyślił berlińczyk Jürgen Mayer, a resztę załatwili krakowscy projektanci.
[srodtytul]Przed narodzinami gwiazdy[/srodtytul]
– Mayer kilka lat wcześniej miał wykład w Krakowie w ramach cyklu „Co to jest architektura”. Poznałem go wtedy, spodobało mi się jego podejście do pracy i stwierdziłem, że powinniśmy razem coś zaprojektować – opowiada Szymon Duda, architekt i deweloper. To „coś” miało być biurowcem, ale ostatecznie stało się hotelem. Ślad po zmiennych losach inwestycji można odnaleźć do dziś na stronie internetowej niemieckiego architekta, gdzie krakowski obiekt figuruje jako biurowiec właśnie. No ale trudno się dziwić, że sławny i modny architekt nie ma czasu na aktualizacje. – Skorzystaliśmy z tego, że jak rozpoczynaliśmy to przedsięwzięcie, Mayer nie był jeszcze aż tak rozchwytywany – wyjaśnia Szymon Duda. – Nie projektował tego u siebie w Berlinie, tylko przyjeżdżał do Krakowa na warsztaty projektowe – precyzuje. Te warsztaty odbywały się w Ovotz design Lab – firmie, która zaprojektowała również wnętrza, razem z Joi Design z Hamburga.
Sądząc po oddanym niedawno do użytku obiekcie, warsztaty projektowe nie były zanadto skomplikowane – wystarczyły ostre nożyczki do wycinania fajnego jak układ scalony wzorku na elewacji. Bo cały futuryzm bryły Park Inn tak naprawdę sprowadza się do obłożenia jej aluminiową blachą.
Jasnostalowe pasy kontrastują z czernią rzędów okien, które zostały poprzesuwane na poszczególnych kondygnacjach tak, żeby nie utworzyły pionowego rytmu. Na bocznych elewacjach wzorki są bardziej wymyślne, a jedna z nich została fantazyjnie podcięta u podstawy. W sensie budowlanym jest to normalny obiekt na planie litery „L”, z przejazdem pod krótszym skrzydłem. Wszystkie otwory okienne są, jak Pan Bóg przykazał, prostokątne, wyjąwszy dwukondygnacyjną część konferencyjną, gdzie fragmenty murów odbiegają od pionu i poziomu.