Nie tylko. Owszem, fascynujące jest, że z psem można pędzić w przestrzeń, gdzieś w las, z niesamowitą prędkością. Ale tu najważniejsza jest ekstremalna praca. Bo trzeba skoordynować pracę swoją i zwierzęcia. Uważać na trasę, na siebie, na rower, na psa, na współzawodników i ich psy. Zwierzęta, gdy mijają się w wyścigach, czasem próbują skoczyć sobie do gardeł. Nad wszystkim w tym dzikim pędzie należy panować. Kontakt z psem jest też niesamowity. Te zwierzęta są bardzo emocjonalne, mają ducha walki i to się udziela. Entuzjazm psa, jego chęć do biegu dopinguje zawodnika.
[b]Wiem, że pana pierwsze wyścigi w 2004 r. miały charakter spacerowy...[/b]
Bo zwierzę nie było moje! Chciałem zobaczyć, co to bikejoring, i startowałem na wypożyczonych psach. To było ciekawe przeżycie. Pies po starcie, po pokonaniu kilkudziesięciu metrów, postanowił, że wraca do właścicielki. Gdy go przekonałem, by jednak pójść w kierunku mety, pobiegł, ale nonszalancko, z prędkością rekreacyjną. Mało tego, na trasie dwa razy się załatwiał! Po prostu nie zależało mu na moim wyniku. Z własnym psem wygląda to zupełnie inaczej. Zoja jest greysterem, czyli krzyżówką charta angielskiego – najszybszego psa na świecie, z wyżłem niemieckim – bardzo wytrzymałym psem myśliwskim. Ma w sobie ogromną chęć wysiłku i biegu, wręcz muszę ją hamować.
[b]Co jest główną siłą tandemu? Pies, kolarz, po równo?[/b]
To zależy. Proporcje zależą od możliwości kolarza, do których pies musi być dostosowany. Jeśli ktoś jest słabszy kolarsko, musi mieć większego psa, choć z kolei taki pies ma ograniczenia – nie będzie bardzo szybki. Pies daje od 20 do 40 proc. napędowej siły. Efektywność zwierzęcia zależy od umiejętności komunikowania się z nim za pomocą kilku prostych komend. A także od zgrania tandemu, wzajemnego zaufania.
[b]Jeśli coś szwankuje podczas wyścigu, to najczęściej z winy psa, powodów technicznych czy błędu człowieka? [/b]