Warszawa. Ćmy i skorpiony na fortowych murach

Warszawie przybywa miejsc, w których miejska sztuka może funkcjonować nie jako reklama czy niechciany bazgroł, a jako wyraz wolności artystycznej. Po murach kamienic, torów wyścigowych i teatrów mamy wreszcie galerię. I to całodobową. To 40/40 w Forcie Bema

Publikacja: 12.07.2011 08:58

Warszawa. Ćmy i skorpiony na fortowych murach

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Marcin Rutkiewicz ze swoją Fundacją Sztuki Zewnętrznej od lat aktywnie wspiera polskich twórców. Na koncie ma współpracę przy festiwalach takich jak krakowski Art Boom. Był zaangażowany w wydanie pierwszego tak kompletnego albumu zatytułowanego „Polski Street Art". Teraz przyszedł czas na kolejny krok w rozwoju organizacji: powołanie do życia galerii, jakiej w naszym kraju jeszcze nie było. Przestrzeni, w której sztuka uliczna nie będzie wyglądała jak kwiatek przypięty do kożucha, jak to często bywa w czystych i sterylnych wnętrzach zagranicznych muzeów.

Wpisani w cegły

Wybór Fortu Bema może zaskakiwać. To obiekt zabytkowy, otoczony wodą, zielenią, z dala od ruchliwych tras Bemowa i Woli. W środku straszy odpadający tynk. Wystarczyło tu jednak wpuścić doświadczonych artystów, by przekonać się, że to miejsce dobre jak każde inne, a nawet lepsze.

Przez lata widniały tu głównie niecenzuralne wyznania, a poza kloszardami bywały tu jedynie pająki. Teraz jest inaczej.

W jednej sali wita nas pan w czarnym garniturze i meloniku. „Skandalista"? Ska, ska ska – odbija się echo od ścian. Jego strój nawiązuje do mody preferowanej przez artystów grających właśnie tę odmianę jamajskiej muzyki (pamiętają państwo Madness?).

W innym pomieszczeniu rozgościł się przedziwny skorpion, ni to organiczny, ni to mechaniczny, bardziej zadziwiający niż przerażający.

Ale galeria 40/40 (Forty/Forty) daje artystom znacznie więcej możliwości niż zwykła, płaska ściana. Tu mogą tworzyć instalacje przestrzenne i skwapliwie to wykorzystują. Autone i Pener zaproponowali geometryczną plątaninę czarnych taśm wyzierających z malowanych sprejem, opływowych form. A w ostatniej sali za sprawą NeSpoon zadomowiły się ćmy giganty umykające przed rozpiętą przy kominku koronkową (zupełnie dosłownie!) pajęczyną.

Strefa wolności

Próba pogodzenia spontaniczności i ulotności charakteryzujących street art z atmosferą galerii sztuki, w której prace artysty są dobrem chronionym, powiodła się. Na razie nikt nie zdewastował dzieł – no, może poza oderwaniem rąk panu Skandaliście, który teraz przypomina Wenus z Milo. Odwiedzający oglądają malowidła z zaciekawieniem. Podobnie incydentalni goście, jak grupy rekonstrukcyjne, które w niedzielę we wnętrzu 40/40 miały swoje zaplecze i... szatnię.

A galerię można zwiedzać całą dobę – nie ma kamer i alarmu. Wstęp jest darmowy. Artyści także mogą tu przyjść w dowolnym momencie i stworzyć kolejne murale. Gdy obecne się opatrzą, Rutkiewicz zaprosi kolejną grupę twórców, by zamalowali wnętrza na nowo.

I tak dzięki inicjatywie Fundacji Sztuki Zewnętrznej, wspartej przez Urząd Dzielnicy Bemowo, Fort Bema ma szansę ożyć i przyciągnąć nie tylko mieszkańców pobliskich osiedli. To przecież zaledwie kilka minut jazdy autobusem od metra Stare Bielany.

Czytaj życiewarszawy.pl

Marcin Rutkiewicz ze swoją Fundacją Sztuki Zewnętrznej od lat aktywnie wspiera polskich twórców. Na koncie ma współpracę przy festiwalach takich jak krakowski Art Boom. Był zaangażowany w wydanie pierwszego tak kompletnego albumu zatytułowanego „Polski Street Art". Teraz przyszedł czas na kolejny krok w rozwoju organizacji: powołanie do życia galerii, jakiej w naszym kraju jeszcze nie było. Przestrzeni, w której sztuka uliczna nie będzie wyglądała jak kwiatek przypięty do kożucha, jak to często bywa w czystych i sterylnych wnętrzach zagranicznych muzeów.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem
Kultura
Meksyk, śmierć i literatura. Rozmowa z Tomaszem Pindlem
Kultura
Dzień Dziecka w Muzeum Gazowni Warszawskiej