Tekst z archiwum tygodnika "Uważam Rze"
Polska historia telewizyjnych romansów zaczęła się mało romantycznie – dziesięć lat temu w jacuzzi domu „Wielkiego Brata”, czyli na ekranie TVN. To tam podczas trzeciej edycji najgłośniejszego reality show Agnieszka Frykowska najprawdopodobniej pierwszy raz w dziejach polskiej telewizji odbyła stosunek płciowy na wizji. I dzięki temu wyczynowi na trwałe zagościła na plotkarskich portalach prezentujących znanych z tego, że są znani.
Jej partner Łukasz „Ken” Wiewiórski mimo bardziej chwytliwego pseudonimu niż „Frytka” zaginął bez wieści.
W tym samym czasie, kiedy dyskutowano gorąco o tym, co wydarzyło się w łazience w domu „Wielkiego Brata”, w konkurencyjnym programie „Bar” rodziła się miłość, która wkrótce zakończyła się ślubem na wizji. Pod okiem kamer Polsatu Izabela Kowalczyk stała się Izabelą Kowalczyk-Markocką. Rozwód nastąpił równie szybko, tu jednak obecności kamer już nie odnotowano.
Obie historie były zwieńczeniem długiego procesu nachalnego kojarzenia par w czasie największej popularności reality show. – W tych programach celowo tak wybierano uczestników, żeby coś do siebie czuli, najlepiej chemię erotyczną, albo przeciwnie, walczyli ze sobą na zasadzie dwóch samców typu alfa. Od pierwszej edycji „Big Brothera” liczono, że uczestnicy nawiążą związki – mówi prof. Wiesław Godzic, medioznawca.