Chemia na ekranie

„Taniec z gwiazdami” jest programem, który w telewizji skojarzył najwięcej par. Czy były to marketingowe chwyty, czy rzeczywiste miłosne uniesienia?

Publikacja: 30.06.2012 09:00

Taniec z Gwiazdami, Katarzyna Cichopek i Marcin Hakiel

Taniec z Gwiazdami, Katarzyna Cichopek i Marcin Hakiel

Foto: Fotorzepa, Roman Bosiacki Roman Bosiacki

Red

Tekst z archiwum tygodnika "Uważam Rze"

Polska historia telewizyjnych romansów zaczęła się mało romantycznie – dziesięć lat temu w jacuzzi domu „Wielkiego Brata”, czyli na ekranie TVN. To tam podczas trzeciej edycji najgłośniejszego reality show Agnieszka Frykowska najprawdopodobniej pierwszy raz w dziejach polskiej telewizji odbyła stosunek płciowy na wizji. I dzięki temu wyczynowi na trwałe zagościła na plotkarskich portalach prezentujących znanych z tego, że są znani.

Jej partner Łukasz „Ken” Wiewiórski  mimo bardziej chwytliwego pseudonimu niż „Frytka” zaginął bez wieści.

W tym samym czasie, kiedy dyskutowano gorąco o tym, co wydarzyło się w łazience w domu „Wielkiego Brata”, w konkurencyjnym programie „Bar” rodziła się miłość, która wkrótce zakończyła się ślubem na wizji. Pod okiem kamer Polsatu Izabela Kowalczyk stała się Izabelą Kowalczyk-Markocką. Rozwód nastąpił równie szybko, tu jednak obecności kamer już nie odnotowano.

Obie historie były zwieńczeniem długiego procesu nachalnego kojarzenia par w czasie największej popularności reality show. – W tych programach celowo tak wybierano uczestników, żeby coś do siebie czuli, najlepiej chemię erotyczną, albo przeciwnie, walczyli ze sobą na zasadzie dwóch samców typu alfa. Od pierwszej edycji „Big Brothera” liczono, że uczestnicy nawiążą związki – mówi prof. Wiesław Godzic, medioznawca.

W końcu pojawiły się programy, których celem samym w sobie było skojarzenie uczestników.  W „Amazonkach” o względy sześciu kobiet rywalizowało 12 mężczyzn. W  „Gladiatorach” role się odwróciły. Szczyt wulgarności osiągnięto w „Łysych i blondynkach”, programie o niemal identycznej konwencji, ale ze specyficznym, zgodnym z tytułem programu doborem bohaterów.

Rumba na chłodno

Gdy reality shows straciły na popularności, pojawiły się bardziej subtelne talent shows. Publiczność szybko pokochała programy o tańcu, śpiewie lub gotowaniu z gwiazdami, a romanse na wizji przybrały mniej wymuszoną formę.

– Osoby biorące udział w takim programie zaczynają ze sobą nagle przebywać po 8–10 godzin dziennie – mówi Elżbieta Broda, instruktorka tańca. – Trenują, jedzą, śmieją się oraz płaczą razem i zanim się zorientują, stają się sobie bardzo bliskie. To naturalna kolej rzeczy. Jeśli dołożymy do tego fakt, że jedno jest pięknym, zadbanym tancerzem, a drugie celebrytą… nietrudno o romans.

Miano prawdziwej wylęgarni celebryckich romansów zyskał TVN-owski „Taniec z gwiazdami”. Po drugiej edycji programu w 2005 r. w brukowcach zagościły aż trzy nowe pary. A dwie rozgrzewały wyobraźnię milionów. Katarzyna Cichopek i Marcin Hakiel, a także Małgorzata Foremniak i Rafał Maserak. Dyskusje o związku tych drugich podgrzewała dodatkowo różnica wieku między 21-letnim tancerzem a 38-letnią aktorką. Dwa lata później pojawiły się pierwsze plotki o rozstaniu pary, kiedy „Małgorzata zrozumiała, że wiele ich jednak dzieli i że ten związek nie ma przyszłości”. Mimo 14-letniej różnicy wieku do dziś przetrwał natomiast związek Anny Głogowskiej i Piotra Gąsowskiego, którzy mają czteroletnią już dziś córeczkę Julię. W trzeciej edycji przeżywano burzliwy romans tancerki Anety Piotrowskiej i aktora Rafała Mroczka, a w dziewiątej – namiętne uczucie wenezuelskiej modelki polskiego pochodzenia Francoise Sudnickiej i Łukasza Czarneckiego. W tabloidach pojawiły się zbliżenia na przedramię tancerza, gdzie wytatuowane jest imię ukochanej.

Dlaczego ten program najłatwiej kojarzy pary? Elżbieta Broda przyczyn upatruje w samym tańcu: – Rumba jest uważana za taniec miłości, tango ma obrazować kłótnię kochanków, walc to romantyczny spacer, a jive – końskie zaloty. Dla mnie najromantyczniejszy jest jednak walc – to spokojny i dostojny taniec.

Tancerze, z którymi rozmawialiśmy, podkreślają jednak, że dla profesjonalisty związek w tańcu ma zawsze charakter partnerski – polega na przełamywaniu fizycznych barier i psychicznym docieraniu się, których celem jest wyłącznie rozwój. Taką relację trudno pomylić z miłością.

Wykresy z parami

– Ja w ogóle nie uważam, że „Taniec z gwiazdami” skojarzył tak wielu ludzi. Proszę policzyć, ile par wzięło udział we wszystkich edycjach.  A powstały z tego może cztery związki – odpowiada tancerka Anna Głogowska. – Nie było na planie przelotnych romansów. Wystarczyło, że zatańczyłam ognistą sambę z Kacprem Kuszewskim, a już w mediach pojawiły się plotki, że między nami iskrzy. Janka Klimenta posądzano o gorący romans chyba z każdą partnerką, także Katarzyną Grocholą. Mówię temu głośne „nie”. Ja miałam ogromne szczęście spotkać w programie miłość i jesteśmy z Piotrem razem do dziś. To jednak rzadkość.

Rzeczywiście, na tle edycji zachodnich „Taniec z gwiazdami” wypada wręcz purytańsko. W brytyjskim „Strictly Come Dancing” relacje miłosne między kolejnymi partnerami stopniem komplikacji przewyższały kroki quickstepa. A i zmieniały się z całą pewnością szybciej.

W panteonie najbardziej podatnych na amory gwiazd mocną pozycję ma Flavia Cacace, włoska tancerka, która zakończyła 11-letni związek z tancerzem Vincentem Simonem, by odejść do aktora Matta di Angelo. Szybko jednak – i to tanecznym krokiem – zostawiła go dla kolejnego partnera: aktora telenoweli „Eastenders” Jimiego Mistry’ego.

Etatowi romantycy zdarzali się także w amerykańskim „Dancing With The Stars”. Prym wiedli tancerka ukraińskiego pochodzenia Karina Smirnoff i tancerz Maksim Chmerkovskiy, którzy po hucznym rozstaniu błyskawicznie związali się ze swoimi „parami” – Smirnoff z aktorem „Mody na sukces” Mario Lopezem, a Chmerkovskiy z dziennikarką sportową Erin Andrews.

Włoskie portale internetowe nie nadążają z podgrzewaniem coraz to nowych plotek. Pływak Massimiliano Rosolino i tancerka Natalia Titova, były piłkarz Stefano Bettarini i Samanta Togni, miss Cristina Chiabotto i Fabio Fulco czy aktorka Hoara Borselli i Simone De Pasquale to tylko wierzchołek góry, i to z pewnością nie lodowej. Pozostałych par jest tak wiele, że włoscy komentatorzy wprost opisują swoje „Ballando con le stelle” jako dating show (od ang. randkowanie). Powszechność zjawiska rodzi podejrzenie, że przyczynę miłosnej nadaktywności gwiazd da się zamknąć w jednym słowie – marketing. Romans na planie zawsze wiąże się ze zwiększonym zainteresowaniem programem. Nie przeszkadza ono mediom, które chętnie rozdmuchują każde podejrzenie choćby flirtu. – To niemiłe, nieładne i nieeleganckie, ale niestety to się opłaca – ubolewa Anna Głogowska.

Zwłaszcza producentom programu. Dość wspomnieć obfitującą w romanse drugą edycję polskiego „Tańca z gwiazdami”. Kolejna, trzecia, zgromadziła przed telewizorami rekordową liczbę 6 mln 700 tys. widzów.

Powstaje pytanie, czy producenci programu, którego nieodłącznym elementem wszędzie na świecie są romanse, nie ulegają pokusie, by choć trochę pomóc losowi. W końcu to do nich należy dobór par tanecznych do kolejnych edycji.

– Osoby z produkcji Agnieszka Konecka i Agustin Egurrola siadają razem w pokoju i rysują wykresy – kto do kogo pasuje pod względem wzrostu, wieku, charakteru i kto z kim wytrzyma trzy miesiące wielogodzinnej, codziennej współpracy – opowiada Anna Głogowska.

Tancerka nie wierzy jednak, by kryterium było prawdopodobieństwo „skojarzenia” pary. Stanowczo takim przypuszczeniom zaprzeczają też producenci programu.  – To zupełnie naturalne, że ludzie biorący udział w „Tańcu z gwiazdami” zbliżają się do siebie z różnym skutkiem. Zdarzały się romanse, małżeństwa, dzieci. Jednak nigdy nie były to zaplanowane działania ze strony producenta – ucina Joanna Lichosik z TVN.

Z innego założenia wychodzi  prof. Godzic, który stoi na stanowisku, że brak bezpośrednich nacisków nie oznacza, iż w programach nie działa pewien rodzaj wpływu czy nawet manipulacji.

– Kamera nie jest biernym „okiem”, sama stwarza też pewne sytuacje – wyjaśnia. – Telewizja jest sztuką szczegółu, zbliżenia. Jeśli operator czy montażysta pokazuje, że ktoś patrzy na kogoś, o czym ta osoba w ogóle by nie wiedziała, to pojawia się pewna sugestia. To, co się między nimi dzieje, jest w pewnym sensie sfingowane. Bardzo ważne jest stworzenie sytuacji oczekiwania na określone zdarzenia. Być może taka para usłyszy, że dobrze byłoby dla nich i dla show, gdyby częściej na siebie patrzyli. Że ich szanse na zwycięstwo wzrosną, jeśli będą zachowywać się jak para także poza parkietem. Jest to dość okrutne, bo gdzieś w tle zawsze są pieniądze.

Lans z fantazją

Jednak nawet bez pomocy producentów, by zdobyć rozgłos, po romanse często sięgają sami celebryci. W 2011 r. w brytyjskim „Dancing On Ice” Sam Attwater, aktor opery mydlanej „Eastenders”, i tancerka Brianne Delcourt nie tylko przyznali, że są parą, ale wręcz obnosili się ze swoim uczuciem. Po tym, jak wyszło na jaw, że ich romans był tylko chwytem marketingowym, musieli publicznie przeprosić za wprowadzenie w błąd widzów.

Związek najsłynniejszej polskiej pary, która „znalazła miłość na parkiecie” – Katarzyny Cichopek i Marcina Hakiela – niewątpliwie okazał się korzystny dla rozwoju karier obojga. Aktorka „M jak Miłość” i tancerz zwyciężyli drugą edycję programu, pobrali się i stworzyli coś na kształt polskiej Brandżeliny. Tak media zwykły nazywać miłosny tandem Angeliny Jolie i Brada Pitta, który w amerykańskim show-biznesie funkcjonuje niemal jak znak firmowy, rozpoznawalny nie gorzej niż Apple czy McDonald’s.

Podobnie małżeństwo Hakielów stało się marką – obecnie para prowadzi razem kilka szkół tańca, wydaje kursy tańca na DVD, książki o tańcu i  nie schodzi z okładek kolorowych pism. Telewizyjne amory są także szansą wskrzeszenia dawno zapomnianej kariery. W dziesiątej edycji amerykańskiego „Dancing With The Stars” futbolista Chad Ochocinco dostarczył tabloidom tematu na kilka dni, kiedy na wizji dał swojej partnerce Cheryl Burke brylantowy pierścionek za 10 tys. dol. Z kolei inna uczestniczka programu aktorka Kirstie Alley zszokowała niedawno opinię publiczną, składając gorący pocałunek na ustach swojego niemal o 40 lat młodszego partnera  o pseudonimie Romeo. Jak już się lansować, to z fantazją.

Październik 2011

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"