Artykuł pochodzi
Gratulujemy, Towarzyszu! – krzyczy do mnie napis z ekranu monitora. Właśnie skończyłem strategiczną grę internetową. Udało mi się odnieść sukces, kierując żołnierzami Armii Czerwonej w starciu z pancernymi zagonami nazistów w czasie II wojny światowej. To była trudna misja, dlatego twórcy gry postanowili uhonorować mnie tytułem Towarzysza. To jedno z „osiągnięć" dostępnych w tej grze. Zanim minął wieczór, miałem na moim koncie jeszcze kilka, m.in.: Szczęśliwy Skurczybyk (za zniszczenie całej jednostki przeciwnika w pojedynczym ataku) oraz Byłem Tam (za rozegranie misji symulującej lądowanie aliantów na plaży Omaha w czerwcu 1944 r.). Czy gra byłaby równie wciągająca, gdyby nie nagradzała mnie za wybitne osiągnięcia?
Nie! – twierdzą fani (lub raczej: wyznawcy) grywalizacji w internecie. – Tak! – odpowiadają sceptycy, którzy w grywalizacji nie widzą niczego nowego i podkreślają, że wykorzystuje ona marketingowe chwyty znane jeszcze z czasów przedinternetowych.
Wielka wygrana
Najprościej rzecz ujmując, w grywalizacji chodzi o wykorzystanie technik znanych z gier – głównie komputerowych, ale także planszowych – do promowania aktywnych użytkowników stron internetowych. Internauci za wykonywanie konkretnych czynności na stronie internetowej (chociażby za samo zalogowanie się) dostają nagrody i rywalizują z innymi użytkownikami danej strony o to, kto tych nagród (bądź punktów, osiągnięć, tytułów) zgromadzi więcej.