Słynna kampania przeciwko Green Hill – fermie hodującej psy na potrzeby laboratoriów – oparta jest na podobnym schemacie, atakuje nie sam przemysł wiwisekcyjny, ale jego dostawców. Wiąże się również ze stosowaniem akcji bezpośrednich; w kulminacyjnym punkcie kampanii grupa aktywistów przedostała się na teren hodowli oraz wyniosła stamtąd na oczach ludzi i przy błysku fleszy kilkadziesiąt szczeniaków beagli. Zdjęcia z tego wydarzenia obiegły świat, a kilka tygodni później na teren hodowli wkroczyła policja. Podjęto decyzję o zamknięciu hodowli i wydaniu 2,5 tys. psów do adopcji.
Pokazać światu
Przeprowadzanie śledztw w miejscach, gdzie hoduje się lub zabija zwierzęta, stało się jedną z popularniejszych form aktywności wielu organizacji prozwierzęcych. Aktywiści publikują materiały z wielu miejsc jednocześnie, aby pokazać, że nie chodzi o jednostkowy przypadek, ale o cały system traktujący zwierzęta jak przedmioty. W ciągu kilku ostatnich lat takie przekrojowe śledztwa opublikowano m.in. w Finlandii, Danii, Austrii, Niemczech, Anglii, Estonii, Szwecji, Norwegii, Hiszpanii i we Włoszech.
Skuteczność dochodzeń jest niewątpliwa. W Norwegii, po kilkukrotnym dochodzeniu na fermach zwierząt hodowanych na futra, wkrótce zostanie wprowadzony zakaz prowadzenia tego rodzaju działalności. Materiały z ferm kur niosek zostały rozesłane wszystkim osobom zasiadającym w Parlamencie Europejskim i były istotnym argumentem przy podjęciu decyzji o zakazie hodowli klatkowej kur na terenie Unii. Po głośnym w Finlandii dochodzeniu na fermach świń gwałtownie wzrosła liczba wegetarian. W tej chwili co piąta Finka w wieku 15–25 lat nie je mięsa. Większość z nich jako główny powód podaje względy etyczne.
W świetle dnia
Widowiskową formą walki z przemysłami wykorzystującymi zwierzęta jest „open rescue" – wynoszenie zwierząt bez ukrywania tożsamości osoby, która tego dokonuje. Pionierką open rescue jest Australijka Patty Mark, która zaprezentowała swoją koncepcję w 1999 r. na małej konferencji poświęconej akcjom bezpośrednim. Środowisko prozwierzęce, przyzwyczajone do idei wynoszenia zwierząt potajemnie i pod osłoną nocy, ze sporym sceptycyzmem odniosło się do nowego sposobu działania. Jednak film ukazujący uwolnienie kur z hodowli klatkowej zaprezentowany przez Patty był bardzo przekonujący: pokazywał zarówno dokumentację potwornych warunków, w jakich trzymano zwierzęta, jak i czułość, z jaką obchodzą się z nimi ludzie, którzy pojawili się, by je uwolnić. Aktywiści po akcji skontaktowali się z policją i byli zdecydowani stanąć przed sądem, aby w toku rozprawy móc zaznajomić społeczeństwo z realiami chowu przemysłowego.
Metoda open rescue jest dobrze odbierana społecznie. Na filmach zobaczyć można ludzi różnej płci i w różnym wieku, co daje wyraźny sygnał, że może to robić każdy. Pokazywanie twarzy mówi jednocześnie, że obrońcy zwierząt nie wstydzą się tego, co robią, są zdeterminowani i gotowi ponieść konsekwencje swoich czynów.
Przemysł robi, co może, by zapobiegać i samym akcjom, i ich skutkom. Niedawno przed sądem stanęli Saila i Kerry – studentka nauk politycznych i wegański kucharz – którzy przyznali się do przeprowadzenia śledztwa na fermach świń. Zostali oskarżeni przez hodowców o spowodowanie strat finansowych. Trwa też proces 12 działaczek i działaczy hiszpańskich organizacji prozwierzęcych.