To miał być wielki powrót

Jutro premiera ostatniej płyty Marka Jackowskiego, jest na niej 11 nowych piosenek oraz gwiazdorskie duety - pisze Jacek Cieślak.

Publikacja: 21.10.2013 09:01

Marek Jackowski

Marek Jackowski

Foto: Universal Music Polska, Szymon Szcześniak Szymon Szcześniak

Zobacz galerię zdjęć

Są na tej płycie utwory wspaniałe, przebojowe, duety mistrzowskie i zaskakujące, ale największe wrażenie robi finałowa ballada „Chciałbym dobrym być człowiekiem". Jackowski napisał słowa, muzykę i zagrał w domowym studiu – solo, wyłącznie z towarzyszeniem gitary. Zdążył tylko zarejestrować wersję demo.

Zobacz na Empik.rp.pl

Nagranie brzmi surowo, ale czujemy się, jakby muzyk siedział obok i grał tylko dla nas. Gdyby żył, piosenka cieszyłaby się na koncertach równie wielkim powodzeniem jak hymn artysty, czyli „Oprócz błękitnego nieba".

Trudno się nie wzruszyć, słysząc charakterystyczne brzmienie gitary, którym była naznaczona muzyka Maanamu. W tekście Jackowski wyraził wszystko to, o czym nieustannie myślał – pragnienie ładu i harmonii w ludzkich relacjach oraz zachwyt nad życiem, które jest zagadką. Ale także to, co go bolało. Śpiewa w refrenie „Nie ma zgody", a potem powtarza smutną frazę zbolałym, cichnącym głosem.

W finale przekonuje jednak, że nigdy nie wolno rezygnować z nadziei, bo nawet jedno dobre słowo, nawet jeden gest obcego człowieka może pomóc w trudnej chwili. „Jednak warto mieć marzenia/Opuszczamy strefę cienia!" – nawołuje założyciel Maanamu.

Piękny Żoliborz

Marek Jackowski uwielbiał poezję Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Towarzyszyła mu przez całe życie i nie zabrakło jej też na ostatniej płycie. Rozpoczynający album „Deszcz" Gałczyńskiego to majstersztyk. Kiedyś ten sam wiersz z muzyką Władysława Szpilmana interpretowały Irena Santor czy Ewa Bem. Teraz powstała pełna ciepła ballada wykonana z udziałem Anny Marii Jopek. Wokalistka śpiewa tkliwie, lirycznie, wzruszająco. Dodała też pełne delikatności wokalizy, podkreślane motywami skrzypiec.

„Deszcz" ze słowami „Na Żoliborzu są ulice takie śliczne" powinien zbalansować wydźwięk ostrej „Warszawy" T. Love, w której Muniek śpiewał o „pieprzonym Żoliborzu". Staszczyka nie zabrakło na płycie. Wystąpił w „Ulicy miłości", którą można uznać za credo Marka Jackowskiego: „A ja chciałbym znaleźć jakiś środek złoty/na moje troski, na wszystkie kłopoty". Wspomina o złych wiadomościach, przygnębiających nas każdego dnia. Ale najważniejsze jest to, co melodeklamuje do countrowo-folkowego motywu: „A życie toczy się dalej i będzie jeszcze wspanialej".

W funkującym stylu utrzymany jest miłosny duet „Odnajdziemy się", wykonany razem z Anną Wyszkoni, dla której lider Maanamu komponował w ostatnich latach. Maciej Durczak – wraz z Mateuszem Jackowskim producent albumu – napisał wspaniały tekst o poczuciu obcości, jakie można czuć nawet u boku kochanej osoby. Na szczęście obcość tę można pokonać – gdy tylko tego bardzo chcemy. Anna Wyszkoni zaśpiewała również w „Matce od samotnych drinków" o tęsknocie, której nie rozpuści nawet morze alkoholu.

Nowofalowe brzmienia

Producentem muzycznym albumu jest Neil Black, który w latach 80. nadał nowofalowe brzmienie kompozycjom Jackowskiego na płytach Maanamu „Night Patrol" i „Mental Cut". Tym razem miał podobny cel, a zagrał również na skrzypcach elektrycznych, m.in. w „Tyle muszę". Świetnie wypadł Piotr Cugowski w hardrockowym „Przychodzi odchodzisz" do słów Małgorzaty Ostrowskiej.

Dwie piosenki wykonał Maciej Maleńczuk, dogrywając partie wokalne już po śmierci Jackowskiego. „Miasto wzywa" opowiada o pokusach, jakie czyhają na muzyka. Maleńczuk postarał się wpisać w aurę tekstów założyciela Maanamu. „Kraj" brzmi jak epitafium – rzecz o zmaganiach w kraju oraz śmierci na obczyźnie. I powrocie na własne podwórko.

To prawdziwy muzyczny cud, że założyciel Maanamu zdążył przed śmiercią nagrać album. Miał być wielkim comebackiem Marka Jackowskiego w formule gwiazdorskich duetów, jaką znamy z „Supernatural" Carlosa Santany. Projektem zajął się menedżer Maciej Durczak.

Pożegnalny koncert

– Marek zaprezentował mi kilkadziesiąt kompozycji, które zapisał w komputerze – mówi Maciej Durczak. – Same perełki, bo zawsze miał dar do komponowania melodii. Pisał prosto z serca, ale talent nie znajdował ujścia w postaci skończonych nagrań.

Piosenki trafiały do folderu „Demo". – Postanowiliśmy część nagrać, ale Marek Jackowski jako niebywale skromny człowiek nie miał odwagi, żeby zaśpiewać wszystkie piosenki, dlatego zdecydował się na duety – mówi menedżer. – Cudem zdołaliśmy zarejestrować prawie wszystko to, co chcieliśmy z Markiem zrobić. Ostatnie trzy dni pracy w Warszawie, między 13 a 15 maja, poświęcił na nagrania z Anną Marią Jopek, Muńkiem Staszczykiem, Piotrem Cugowskim. Nie zdążył się spotkać z Maćkiem Maleńczukiem, ale w nagraniu było miejsce na jego partie. W grudniu planowany jest koncert, na którym usłyszymy piosenki z ostatniej płyty artysty, ale także przeboje Maanamu i wcześniejsze solowe kompozycje. Prowadzone są rozmowy z wieloma artystami. Idealną datą byłby 11 grudnia, czyli dzień urodzin pana Marka. Warto, by projekt został zaprezentowany w telewizji.

Marek Jackowski zostawił trzy córki i żonę. Zmarł nagle. Po wyjeździe z Polski mieszkał na południu Włoch w górzystej okolicy. Droga była kręta. Zawał rozległy. Karetka spóźniła się co najmniej kilka minut.

Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla