Dokładnie taki jak „na sklepie", „na magazynie" – zamiast „w sklepie" czy „w magazynie". Słyszę coraz częściej, że ktoś „jedzie na Wilanów", a nie do Wilanowa. Ale może tak jest poprawnie, ?bo przecież jedzie się na Żoliborz, Mokotów ?i Ursynów.

Wszystkie te moje wątpliwości przerwał telefon kolegi, który w Wielką Sobotę popisał się niebywałą odwagą i złapał – własnoręcznie – włamywacza włamującego się do sąsiadów. W czasie ponaddwudziestominutowego oczekiwania na przyjazd policji zastanawiał się nie tylko nad tym, czy włamywacz ucieknie. Jego refleksje związane były również ze znaczeniem tajemniczego komunikatu przekazanego podczas krótkiej rozmowy telefonicznej, jaką odbył włamywacz. Powiedział on mianowicie: „Jestem na ochocie". Kolega mój z początku zastanawiał się, czy pechowy włamywacz nie pomylił mieszkania i dzielnicy. Mieszkanie nie mieściło się bowiem na Ochocie, czyli warszawskiej dzielnicy położonej na południowy zachód od centrum. Rzecz wyjaśniła się po przyjeździe policjantów.

Nie pobili rekordu Guinnessa, jeśli chodzi o szybkość reakcji. Ale jak już przyjechali, to wyjaśnili, że „na ochocie" w złodziejskim slangu znaczy „na robocie". Świadczy to o wysokiej motywacji włamywaczy, którzy swoją pracę wykonują z ochotą, co jest, niestety, ze szkodą dla spokojnych ludzi.

Jacek Cieślak