Nie musiały żyć tylko z polowania na myszy. Zmarła w wieku 77 lat Muriel Bayne założyła bowiem dla nich fundusz inwestycyjny o wartości 300 tysięcy dolarów.

To z niego pochodziło m.in. 100 dolarów tygodniowo, które sąsiadka pani Bayne dostawała za opiekę nad zwierzakami. Michiko Finstein dwa razy dziennie przychodziła nakarmić koty kurczakiem, trochę się z nimi pobawić oraz po nich posprzątać. W zimie do jej obowiązków należało jeszcze utrzymywanie w pomieszczeniach temperatury powyżej 23 stopni Celsjusza, a latem włączanie klimatyzatorów.

Do kotów zaglądał też regularnie adwokat pani Bayne. Dopiero gdy zdechł ostatni kot – Spot, prawnik wystawił dom na sprzedaż. I choć, jak donosi "Boston Globe", "kocia mama" nie miała dzieci ani innych bliskich krewnych, jej ostatnia wola wywołała spore kontrowersje. – Szczerze powiedziawszy, to trochę dziwaczne. Próbowaliśmy ją od tego odwieść – mówi George Kickham, adwokat zatrudniony, by przypilnować, że koty na pewno odziedziczą dom.

Spadek, który otrzymały koty, nie był wcale najwyższy. W 2007 roku Leona Helmsley zapisała 12 milionów dolarów swojemu maltańczykowi o imieniu Trouble. Sąd zmniejszył wprawdzie tę kwotę do 2 milionów, a resztę przekazał wnukom zmarłej, ale nawet ta kwota może pozwolić psu związać koniec z końcem.