W otwartym 1 marca multimedialnym Muzeum Chopina w Warszawie pracują cztery zmysły: wzrok, dotyk, słuch i węch. Salon z fortepianem wypełnia zapach fiołków. Wydobywa się z czarnych i białych flakonów ozdobionych profilem kompozytora, fortepianem lub fragmentem partytury mazurka.
Na pomysł przypomnienia o ulubionym zapachu Fryderyka Chopina wpadła łodzianka Wiesława Gusta, prezes firmy produkującej kosmetyki i zapachy do pomieszczeń. – Miałam dziewięć lat, gdy pierwszy raz usłyszałam jego poloneza g -moll – wspomina. – Byłam zafascynowana i bez wiedzy rodziców zapisałam się do ogniska muzycznego, finansując naukę z pieniędzy przeznaczonych na obiady w szkole.
Marzenie o własnym instrumencie Gusta spełniła dopiero po ślubie. Pianino było jedynym meblem w mieszkaniu, do którego wprowadziła się z mężem Krzysztofem. Z czasem kupili ponad 100-letni fortepian Fabryki Arnold Fibiger (późniejsza Calisia) w Kaliszu, którego nieco staroświeckie brzmienie pasuje do utworów Chopina.
– Zacięciem muzycznym zaraziłam rodzinę, ja gram na fortepianie, mąż na gitarze, najstarszy syn Piotr na basie, średni Tomek na perkusji, a najmłodszy Maciek na hammondzie – opowiada Gusta. – Pasja do muzyki Chopina zainspirowała mnie także do stworzenia czwartego wymiaru muzeum – zapachu.
Z biografii Chopina wiedziała, że lubił zapach świeżego chleba (w Żelazowej Woli mieszkał w pokojach sąsiadujących z białą kuchnią, gdzie go wypiekano) i fiołków. "Każ w piątek bukiet fiołków kupić, żeby w salonie pachniało" – pisał w liście z 1848 r. – Dla Chopina estety ważny był wystrój wnętrz, dlatego ozdabiał salony kwiatami. Fiołki można było kupić na paryskiej ulicy – mówi prof. Irena Poniatowska, autorka książek o kompozytorze.