Hermafrodyci sztuki w kolorze pink

Po raz pierwszy odwiedzi Polskę najsłynniejszy na świecie tandem uprawiaj?cy living art. W ich przypadku „żywa sztuka” polega na szokowaniu wyglądem

Publikacja: 04.03.2010 10:21

Ashai Weekly 1995 © EVA&ADELE, VG Bild Kunst Bonn, Courtesy Galerie Jerome de Noirmont, Paris

Ashai Weekly 1995 © EVA&ADELE, VG Bild Kunst Bonn, Courtesy Galerie Jerome de Noirmont, Paris

Foto: materiały prasowe

Eva i Adele, kobieco-męski duet z Berlina, określa siebie mianem „hermafrodytycznych bliźniąt z przyszłości”. Wzięli ślub w 1991 roku i od tej pory zaczęła się ich artystyczna kariera. „Gdziekolwiek jesteśmy, tam jest muzeum” – deklarują. Z pewnością odnieśli sukces – uchodzą za ikony współczesnej sztuki. A choć to gwiazdy, personalia zachowują w sekrecie. Pozostają anonimowi.

[srodtytul]Wystarczy być[/srodtytul]

Ich hasło brzmi: sztuka jest życiem i życie jest sztuką. Równolegle prowadzą dwie artystyczne strategie. Po pierwsze malują obrazy, robią grafiki, wykonują rzeźbo-instalacje, kręcą filmy wideo; po drugie – bywają. Podróżują po całym świecie, odwiedzają prestiżowe galerie i muzea, synchronizując wojaże z terminami ważnych wernisaży, międzynarodowych targów i przeglądów sztuki.

Wszystko po to, żeby się pojawić w jak największym tłumie. Jak mówią, to ich piedestał. Biennale Sztuki w Wenecji (nie opuścili ani jednego od prawie dwóch dekad), documenta w Kassel, targi w Bazylei, Berlinie, Kolonii, Miami – oto miejsca ich aktywności. Co robią? Po prostu przechadzają się wśród twórców, krytyków, celebrytów. Zachowują się zwyczajnie: witają znajomych, rozdają uśmiechy, rozmawiają, komentują prace. Na tym właśnie polega ich living art.

EVA&ADELE nawet pomiędzy najbardziej ekscentrycznymi typami zwracają powszechną uwagę. Są ubrani i ucharakteryzowani na lale. Identyczne. Do tego mają łyse łby jak u skinheadów. Bezwłose głowy kontrastują z kokieteryjnymi, kobiecymi kreacjami. Duet ubiera się w dziewczęce sukieneczki z koronek, tiuli, jedwabiu, z szerokimi marszczonymi spódniczkami. Do tego – tandetna i obfita biżuteria, parasoleczki, torebeczki. No i wysokie obcasy. Nomen omen, bo wyglądają, jakby urwali się z planu filmu Almodóvara.

Sami sobie projektują kreacje. Najchętniej noszą się na różowo, w jak najintensywniejszych, jarmarcznych odcieniach. Obydwoje mają mocny makijaż na wybielonych twarzach. Ona – w stylu egipskim, z przedłużonym obrysem oczu; on – trochę wampiryczny, z ciężkimi czarno-błękitnymi cieniami na powiekach. I starannie uszminkowane szkarłatem usta.

EVA&ADELE reprezentują styl kamp. Co to takiego, pisała Susan Sontag już w latach 60. Jednak dopiero dwie dekady później kamp ze zjawiska marginalnego stał się wyraźną tendencją w modzie i zachowaniu. Przejawia się poprzez nieprawdopodobnie, ostentacyjnie kiczowaty image. Świadomie wypracowany aestetyzm. Na przekór wysokiej sztuce i wyrafinowanej designerskiej modzie. Przeciwko „estetycznej hipokryzji”.

[srodtytul]Wzrost na różowo[/srodtytul]

U EVA&ADELE wizualna prowokacja ma głębszy sens. Wiadomo, że reprezentują dwie płcie, lecz ich wygląd temu przeczy. Mieszają zewnętrzne sygnały: głowy mają „męskie”, sylwetki „damskie”. Bliźniaczą stylizacją chcą podkreślić, że sztuka nie ma płci. To hermafrodyta. Poza tym pragną zaznaczyć, że przynależność płciowa nie musi manifestować się w powierzchowności. Nawet przeciwnie, wyglądem najłatwiej zmylić bliźnich.

Para podkreśla, że nie chce łączyć living artu ze sztuką „materialną”, tradycyjną. Ten pierwszy gatunek jest niekomercyjny, a drugi rodzaj aktywności pozwala im zarobić na życie. Trudno uwierzyć, lecz mają na koncie około 80 pokazów w kilkudziesięciu krajach świata; reprezentują ich dwie galerie – berlińska i nowojorska. Zresztą dekoracyjne i ekspresyjne kompozycje duetu całkiem nieźle się sprzedają. Tematyka prac koncentruje się na erotyce. Śmiałej, rozbuchanej, lecz dalekiej od pornografii, bo z surrealistycznym zacięciem, do tego dowcipnej. W symboliczne sceny artyści zazwyczaj wkomponowują autoportrety: charakterystyczne łyse czachy i szerokie uśmiechy.

Ich firmowym kolorem jest pink. W cukierkowym kolorze są ich „Biograficzne rzeźby” – przedmioty pomalowane na różowo bądź wykonane z różowych materii. Obiekty metaforyczne, odnoszące się do seksu, kobiecości i podróżniczego życia pary. Przykładem sterta walizek ułożonych na stoliczku. Albo serco-skrzydła uformowane z pikowanych materii przywodzących na myśl gorsety.

Na portalu w kolorze róż podają dane dotyczące ciała, lecz zatajają wiek i pochodzenie. On (Eva) mierzy 176 cm, w biuście ma 101 cm, w talii – 381; ona (Adele) jest malutka – 161 cm, w biuście 86 cm, w talii 68. W biodrach obydwoje mają po 96 cm.

Wydają się niezmordowani i niezmienni. Jednak obserwując ich przez lata, zauważyłam zmiany. Po prostu – posunęli się. Ona zmalała, przytyła; on zgarbił się, jego ruchy stały się bardziej kanciaste, jak to u faceta. Na szczęście wiek im nie szkodzi. Im bardziej stają się groteskowi, tym bardziej przyciągają uwagę. A o to chodzi.

Eva i Adele, kobieco-męski duet z Berlina, określa siebie mianem „hermafrodytycznych bliźniąt z przyszłości”. Wzięli ślub w 1991 roku i od tej pory zaczęła się ich artystyczna kariera. „Gdziekolwiek jesteśmy, tam jest muzeum” – deklarują. Z pewnością odnieśli sukces – uchodzą za ikony współczesnej sztuki. A choć to gwiazdy, personalia zachowują w sekrecie. Pozostają anonimowi.

[srodtytul]Wystarczy być[/srodtytul]

Pozostało 91% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"