[b]Ile jest budynków, które choćby luźno wiążą się z tym nurtem architektury?[/b]
Są takie, które naśladują funkcje żywych organizmów, np. oddychanie. Taki jest biurowiec Swiss Re w Londynie, tzw. korniszon, w którym system wentylacji jest wzorowany na gąbce morskiej. Bardzo dużo jest też realizacji o organicznych, obłych kształtach: Dom handlowy Selfridges projektu Future Systems, Kunsthaus w Grazu. A w bardzo zwulgaryzowanej wersji warszawskie Złote Tarasy.
[b]To pierwszy polski blob?[/b]
Pierwszy zrealizowany. Tę architekturę nazywa się czasem blobami, co wzięło się od projektów Lynna inspirowanych horrorem „The Blob”, w którym bezkształtny potwór o galaretowatym ciele pochłaniał wszystko, co weszło mu w drogę. To daleko odbiega od wyidealizowanego męskiego ciała, o jakim pisał Witruwiusz. Tu jako podstawę architektury przyjmuje się zdeformowane ciało potwora.
[b]Może w architekturze pojawia się nowe pokolenie wychowane na filmach science fiction?[/b]
Z pewnością. Zresztą te inspiracje biegną dwutorowo. Gdy ogląda się wielkie hity kinowe, można odnaleźć w tych potworach niesamowite podobieństwo do projektów architektonicznych. Tak jest np. w filmie „Transformers”, w którym po laboratorium biegają małe roboty bardzo przypominające choćby projekty Marcusa Novaka.
[b]Czy architektura nie staje się przez to trochę infantylna?[/b]
Moim zdaniem architektura zbyt często jest traktowana zbyt serio.
[b]Sporo kosztuje... Ale z tego, co pani mówi, wynika, że architekci bawią się w Pana Boga.[/b]
Samo porównywanie architekta do demiurga jest bardzo stare w teorii architektury. Jednak przy dzisiejszych możliwościach i przy rozwoju nauki, m.in. genetyki, więcej daje się pomyśleć i zrealizować. Zanika też rozróżnienie na to, co naturalne, i to, co stworzone przez człowieka. Cały nurt w kulturze, nazywany posthumanizmem, próbuje sobie poradzić z sytuacją, w której nie ma już podziału na sztuczne i naturalne.
[b]Czy ciało nie jest straszliwie wyeksploatowanym motywem we współczesnej kulturze?[/b]
Trzeba się zastanowić, w jakich dziedzinach, bo w architekturze nie za bardzo. Ona nam się kojarzy ze sferą intelektualną, a nie cielesną i zmysłową.
[b]Czy zatem domy będą bardziej sexy?[/b]
Architekci starają się, by takie były, zwłaszcza po modernizmie. Dowartościowują różne zmysły, tworząc budynki, na które nie tylko chce się patrzeć, ale których także na przykład chcę się dotykać. Trudno jednak prorokować, w jakim kierunku dziedzina ta będzie się rozwijać w najbliższym czasie. Czy bloby zaczną dominować, a neomodernizm się ostatecznie skończy. Albo odwrotnie, szczególnie że widać dziś pewne zmęczenie rozbuchanymi, rzeźbiarskimi bryłami.
Myślę, że będzie to raczej rozwój w wielu kierunkach. To najbardziej asekurancka odpowiedź, ale chyba najbliższa prawdy.
[ramka][srodtytul]Lidia Klein[/srodtytul]
Jest doktorantką w Instytucie Historii Sztuki Uniwersytetu Warszawskiego. Przygotowuje pracę doktorską poświęconą metaforom biologicznym we współczesnej teorii architektury[/ramka]