Naukowców i leśników zaniepokoiły wyniki badań padłej żubrzycy, którą kilka dni temu znaleziono w Bieszczadach. Była chora na gruźlicę.
– Natychmiast podjęliśmy działania, by zbadać skalę zagrożenia i przeciwdziałać rozprzestrzenianiu się ogniska epidemii – mówi Edward Marszałek, rzecznik Rejonowej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie. Na wniosek leśników i naukowców generalny dyrektor ochrony środowiska w trybie pilnym wydał decyzję o odstrzale sześciu żubrów.
– Nie wpłynie to na stan populacji, gdyż co roku przychodzi na świat ponad 30 młodych – zapewnia Edward Balwiarczyk, dyrektor RDLP w Krośnie. – Musimy szybko ocenić stopień zagrożenia epidemią wszystkich bieszczadzkich stad.
Żubry mają zostać zastrzelone do końca kwietnia. Prawdopodobnie wybrani myśliwi zabiją zwierzęta już w przyszłym tygodniu. Kajetan Perzanowski z Polskiej Akademii Nauk w Ustrzykach Dolnych tłumaczy, że nie ma innego sposobu na przebadanie dziko żyjących żubrów. Zaznacza od razu, że do odstrzału zostaną wybrane najsłabsze osobniki.
– Musimy jak najszybciej dokonać szczegółowych badań, gdyż nie wiemy, skąd się wzięła gruźlica u żubrów – podkreśla Perzanowski. Przypuszcza się, że padła żubrzyca mogła przywlec chorobę z Ukrainy, gdyż znaleziono ją tuż przy granicy. Mogła też zarazić się od innych zwierząt: wilków, borsuków czy dzików, u których od czasu do czasu wykrywane są zarazki gruźlicy.