Następny zestaw prac dotyczy rodziny i macierzyństwa. Od idyllicznego tła odcina się przeraźliwie smutna praca Niemki Doris Ziegler, która sportretowała siebie i syna. Są nago, a mimo to nie ma pomiędzy nimi miłości, serdeczności. Nic dziwnego, że potem dochodzi do przemocy w rodzinie. Jak widać na załączonym obrazku Wolfganga Peukera z NRD: on bije ją po twarzy i ciągnie za włosy, ona wrzeszczy. Nadzy i w fizycznej bliskości, lecz wrodzy sobie. Bo socjalizm wyjaławiał uczuciowo.
Gorzej, gdy w ogóle pozbawiał prywatnego życia. Fotografie Cornelii Schleime ukazują autorkę wkomponowaną w… donosy. Artystka dostała akta Stasi po zjednoczeniu Niemiec. Z nich się dowiedziała, dlaczego miała kłopoty z paszportem: kablowali na nią sąsiedzi, bliscy.
Od ponurego pejzażu odstawały jednostki „wyzwolone”. Odmieńcy zaczęli być widoczni w latach 70. Nietypowe pary, „niemęscy” mężczyźni, a nade wszystko – niepokorne kobiety. Artystki wykpiwające płciowe szablony. Jak pochodząca z Serbii performerka Marina Abramović, która w nagraniu wideo z 1975 roku czesze się z taką agresją, jakby chciała wyrwać włosy, bo „sztuka musi być piękna, artystka musi być piękna”.
Wystawa kończy się pytaniami dotyczącymi seksidentyfikacji. Oto dwie kompletnie ubrane dziewczyny symulują stosunek męsko-damski; oto facet wciela się w Marilyn Monroe. Co decyduje o przynależności do świata mężczyzn lub kobiet – ciało czy psychika? Kuratorka Bojana Pejić zdaje się sugerować, że takie problemy poruszane są dzięki ustrojowej zmianie. Nie do końca prawda – ludzie na całym świecie zaczęli sprawdzać płeć. To znak czasów, nie polityki.
[i]Wystawa czynna do 13 czerwca[/i]